Dźwignia finansowa, czyli skok po zyski

Dzięki kontraktom futures nawet niewielkie procentowo zmiany kursu można obracać w pokaźne zyski. Umożliwia to mechanizm dźwigni finansowej

Publikacja: 26.10.2006 08:50

Kontrakty terminowe cieszą się nieustającą popularnością wśród inwestorów. Ostatnio mamy tego najlepszy dowód - w połowie października liczba otwartych pozycji (LOP) w grudniowych kontraktach na indeks WIG20 przekroczyła 60 tys. Wszystkie te kontrakty mają wartość bliską 200 mln zł. Co sprawia, że instrumenty te cieszą się tak dużym popytem?

Wiemy już, że kontrakty terminowe (zwane też futures) to rodzaj zakładu między inwestorami co do tego, jak będzie się zmieniał kurs danego instrumentu w przyszłości. Wspomnieliśmy też, że jedną z cech charakterystycznych kontraktów jest możliwość zarabiania nie tylko na wzroście kursu, ale także na jego spadku. Gdyby była to jedyna cecha wyróżniająca kontrakty, to w zasadzie niewiele różniłyby się one od akcji. Po prostu: zawierałyby dodatkową możliwość gry na spadki. Z punktu widzenia inwestora grającego na wzrost notowań, nie byłoby natomiast praktycznie żadnej różnicy, czy kupuje akcje, czy kontrakty na te akcje.

Prosty, ale skuteczny

mechanizm

W rzeczywistości obie operacje bardzo się różnią ze względu na istnienie dźwigni finansowej w przypadku kontraktów terminowych. Czym jest dźwignia? To obrazowe pojęcie zapożyczono z fizyki. Dźwignia - rozumiana jako urządzenie - pozwala podnosić przedmioty o ciężarze wielokrotnie większym od użytej siły. Bez dźwigni ta sama siła nie byłaby w stanie podnieść takich ciężarów. W języku finansów to samo stwierdzenie może brzmieć tak: dźwignia pozwala obracać instrumentami o wartości znacznie większej niż zainwestowane pieniądze.

Na czym polega to w praktyce? Zacznijmy od tego, że chociaż kontrakty terminowe to najprostsza i najtańsza forma dźwigni finansowej, z jakiej korzystać mogą inwestorzy giełdowi, to efekt dźwigni można uzyskać także bez kontraktów. Wystarczy kupić akcje za pieniądze z kredytu lub pożyczki.

Wyobraźmy sobie dwóch inwestorów. Inwestor A kupił w marcu 10 akcji KGHM po 80 zł i sprzedał je z zyskiem w kwietniu po 100 zł. Początkowo jego kapitał był wart 800 zł, a po transakcji urósł do 1000 zł. Zarówno kurs KGHM, jak i stan gotówki inwestora wzrósł o 25 proc.

Teraz wyobraźmy sobie inwestora B, który także na początku dysponował 800 zł i po tych samych cenach co inwestor A kupił i sprzedał akcje KGHM. W odróżnieniu od niego zdecydował się jednak wykorzystać dźwignię finansową i wziął kredyt w banku na 800 zł (linie kredytowe na zakup akcji dostępne są dla klientów wielu domów maklerskich). Dzięki temu kupił akcje KGHM za 1600 zł (gotówka plus kredyt). Kwota ta wystarczyła na 20 akcji. Później inwestor sprzedał je po 100 zł, co oznacza, że dostał za nie 2000 zł. Po spłaceniu kredytu w wysokości 800 zł (dla uproszczenia załóżmy, że oprocentowanie i prowizja od kredytu wynosiły zero) zostało mu 1200 zł. Początkowy stan gotówki powiększył o 400 zł, czyli aż o 50 proc. Na tym właśnie polega istota dźwigni finansowej. Wzrost kursu KGHM o 25 proc. pozwolił inwestorowi B powiększyć kapitał aż o połowę.

Na marginesie warto zauważyć, że dźwignia finansowa to "chleb powszedni" praktycznie każdej firmy - bez względu na profil jej działalności. Niemal każde przedsiębiorstwo posiłkuje się kredytami lub pożyczkami. Dzięki temu są w stanie osiągnąć zysk większy niż gdyby operowały tylko własną gotówką. Widać więc, że dźwignia sama w sobie nie jest wynalazkiem współczesnych finansów, a jedynie została umiejętnie wykorzystana na potrzeby instrumentów pochodnych, takich jak kontrakty terminowe.

Kontrakty niczym kredyt

Niestety, dźwignia nie tylko pozwala wielokrotnie zwiększać zyski, ale działa także w drugą stronę - może generować proporcjonalnie większe straty. Gdyby w przykładzie inwestora B kurs KGHM zamiast rosnąć - spadł np. o 10 proc., to B straciłby nie 10 proc., lecz znacznie więcej - aż 20 proc. Tak więc chociaż mechanizm ten pozwala osiągać ponadprzeciętne zyski, to nieumiejętne korzystanie z niego może drogo kosztować.Dokładnie takie same efekty daje dźwignia finansowa, która "wbudowana" jest w kontrakty terminowe. Różnica polega w zasadzie wyłącznie na technicznej formie transakcji. Gracz na rynku futures nie musi brać kredytów ani pożyczek, aby skorzystać z dźwigni. Ten sam efekt uzyskuje, inwestując jedynie pewną część wartości kontraktu terminowego. Część ta zwana jest depozytem zabezpieczającym.

Załóżmy, że wartość jednego kontraktu terminowego na akcje KGHM wynosi 50 tys. zł. Kupując jeden taki kontrakt, inwestor ma szansę zarobić dokładnie tyle samo, ile zyskałby, gdyby kupił akcje KGHM za 50 tys. zł. Różnica polega na tym, że kupując akcje, należy zainwestować całe 50 tys. zł, do kupna kontraktu zaś wystarczy jedynie niewielka część tych pieniędzy, czyli właśnie depozyt zabezpieczający. To, ile on wynosi, zależy od decyzji Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych (KDPW) oraz domu maklerskiego, w którym mamy rachunek inwestycyjny.

Co to jest depozyt

zabezpieczający?

Na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie depozyty zabezpieczające ustalane są jako procent wartości kontraktu (na rynkach zagranicznych zdarza się, że depozyty podawane są jako stałe kwoty). Przykładowo: w kwietniu depozyt zabezpieczający dla kontraktów na akcje KGHM wynosił ok. 20 proc. W rozważanym przykładzie 20 proc. od wartości kontraktu równej 50 tys. zł daje 10 tys. zł. Tyle wystarczyło zainwestować, aby kupić jeden kontrakt. Przykład ten nie oznacza przy tym, że do gry na rynku futures nie mogą przystąpić inwestorzy dysponujący mniejszymi kwotami. Jak widać w tabeli, depozyty zabezpieczające dla niektórych kontraktów wynoszą obecnie niewiele ponad 1 tys. zł.

Jak to możliwe, że można obracać instrumentami o wartości wielokrotnie przekraczającej zainwestowaną kwotę? Jest to możliwe dzięki instytucji publicznego zaufania, jaką jest system rozliczeniowy obsługiwany przez KDPW. Podobne instytucje działają na wszystkich światowych rynkach. Obrót instrumentami przypominającymi kontrakty futures możliwy jest - przynajmniej teoretycznie - bezpośrednio między prywatnymi inwestorami. Wystarczy, że podpiszą odpowiednią umowę. W praktyce operacja taka może być bardzo ryzykowna - kto zagwarantuje, że druga strona transakcji zgodzi się wypłacić nam należną kwotę, gdyby kurs zmienił się zgodnie z naszymi oczekiwaniami? Dochodzenie należności w sądzie zajęłoby w tej sytuacji dużo czasu i wysiłku. Scentralizowany obrót kontraktami na giełdzie i ścisłe zasady rozliczeń minimalizują tego rodzaju ryzyko.

- Dźwignia finansowa - możliwość przełożenia nawet niewielkich zmian kursu danego instrumentu na wielokrotnie większe zyski. Im mniejszy wkład własny w inwestycji (czyli depozyt zabezpieczający),

tym większa dźwignia.

- Depozyt zabezpieczający (ang. margin) - kwota, jaką należy zainwestować, aby otworzyć pozycję w kontrakcie terminowym.

Stanowi ułamek wartości kontraktu. Przypomnijmy, że wartość

kontraktu to z kolei jego kurs (z tabeli notowań) pomnożony przez odpowiedni dla danego kontraktu mnożnik.

Jak obliczyć zysk procentowy?

W poprzednim odcinku wyjaśniliśmy już, w jaki sposób można obliczyć zysk z jednego kontraktu wyrażony w złotych. Teraz nadszedł czas, by obliczyć ten sam zysk w ujęciu procentowym. Powróćmy do przykładu, w którym kupiliśmy jeden kontrakt na akcje KGHM po kursie 86 zł i sprzedaliśmy go po kursie 95 zł. Liczba akcji przypadających na jeden kontrakt to 500. Nasz zysk w ujęciu pieniężnym wyniósł 4,5 tys. zł. To, ile zarobiliśmy w ujęciu procentowym, zależy od tego, jaką kwotę zainwestowaliśmy w kontrakt, a mówiąc inaczej - ile wynosił depozyt zabezpieczający. Załóżmy, że był on równy 8 tys. zł. W tej sytuacji nasz zysk w odniesieniu do zainwestowanej kwoty wyniósł 56,25 proc. (kwota 4,5 tys. zł podzielona przez 8 tys. zł).

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego