Zgodnie ze wzorcem z ostatnich miesięcy, rynek po wykonaniu większego ruchu w górę rozpoczął konsolidację. Podobny scenariusz obserwowaliśmy zarówno w październiku, jak i w grudniu minionego roku, a także w drugiej połowie stycznia tego roku. Jednak trudno z tego wyciągać jakieś dalej idące wnioski co do przyszłej koniunktury. W grudniu 2006 r. stabilizacja nastąpiła po pokonaniu przez WIG20 istotnego oporu, jaki stanowił szczyt z maja ubiegłego roku. To można było interpretować jako oznakę słabości rynku, który po pokonaniu silnej bariery nie miał siły rosnąć dalej. W dwóch pozostałych przypadkach trudno było mówić o tym, by konsolidacje pojawiały się w jakichś istotnych miejscach. W październiku 2006 r. wystąpiła przed wybiciem ponad lipcowy szczyt, w styczniu tego roku po przekroczeniu grudniowego maksimum. Ostatnim razem jednak stabilizacja ponad oporem nie zaowocowała pogorszeniem nastrojów.
Taka sytuacja skłania do przyjęcia, że kluczowe jest nie jej samo wystąpienie po ruchu zwyżkowym, ale to, czy tworzy ona podstawę do ataku na najbliższe wsparcie, czy też nie. Na razie byki z łatwością bronią strefy między 3458 pkt (szczyt z 19 stycznia) i 3483 pkt (górne ograniczenie korpusu dużej czarnej świecy z 22 stycznia oraz luka hossy z 1 lutego), gdzie zlokalizować można najważniejsze w krótkim terminie wsparcie. Dopiero więc zniżka najpierw poniżej 3483 pkt, a potem przełamanie 3458 pkt dawałoby powody do oczekiwania na pogorszenie koniunktury.
Malejąca szybko w ostatnich dniach zmienność zaowocowała spadkiem 5-sesyjnego wskaźnika ATR do 1,4 proc. Tak niski poziom w minionym roku odnotowaliśmy jedynie 4 razy: pod koniec lutego, w drugiej połowie marca, w końcówce listopada i w połowie grudnia. We wszystkich tych przypadkach w ciągu kilku sesji pojawiły się mocniejsze zmiany cen akcji. Można więc założyć, że obecny od kilku dni marazm nie potrwa już długo. Kontynuacji zwyżki sprzyjałby popyt ze strony zarządzających funduszami inwestycyjnymi, którzy mają zapewne wciąż do ulokowania część ogromnych środków, jakie napłynęły w styczniu (3,9 mld zł). Do ich wydawania może chyba zniechęcić tylko pogorszenie koniunktury na świecie.