Wprawdzie optymizm jest szeroki na milę, ale jego głębokość wynosi tylko jeden cal. Tak oceniał sytuację jeden z analityków, podkreślając, że obawy o stabilność instytucji finansowych mogą skłonić graczy do zmiany opinii o perspektywach koniunktury na giełdach akcji. Czwartek potwierdził wyniki tego pomiaru. Wczoraj w Nowym Jorku i Europie taniały wielkie banki. W głowach graczy namieszał brytyjski HSBC, któremu w zeszłym roku nie wiodło się na rynku kredytów hipotecznych w USA i musiał utworzyć rezerwę w wysokości ponad 10 mld USD, o 20 proc. większą niż przewidywali analitycy. Jasnym punktem był Disney, który w IV kwartale 2006 r. zarobił
ponad dwa razy więcej niż rok wcześniej, czym zaskoczył nawet największych optymistów. Zapowiedź redukcji zatrudnienia o dodatkowe ponad 5 tys. etatów sprzyjała notowaniom spółki
Eastman Kodak, zaś kursowi akcji Hewlett-Packarda pomogło umieszczenie tej firmy komputerowej na liście "mocno rekomendowanych zakupów" przez bank Goldman Sachs. Spadki na rynkach europejskich tłumaczono obawami wielu graczy o tempo rozwoju firm finansowych, produkujących sprzęt i urządzenia dla przemysłu oraz branży spożywczej. Po południu traciły na wartości główne indeksy wszystkich osiemnastu rozwiniętych giełd. Spadki pogłębił
Jean-Claude Trichet, szef Europejskiego Banku Centralnego, który po wczorajszym posiedzeniu rady tej instytucji zasygnalizował, że w marcu główna stopa procentowa w strefie euro znowu pójdzie
w górę. Zwyżki wskaźników były w Portugalii, Irlandii i Islandii. Kapitalizacja Unilevera, producenta żywności i proszków do prania, zmniejszyła się o 3 proc., gdyż w czwartym kwartale jego sprzedaż wzrosła słabiej niż prognozowano. Taniejąca miedź zepchnęła w dół kursy górniczych potentatów - BHP Billiton i Rio Tinto. Na plusie był Reckitt Benckiser, który miał wynik lepszy niż oczekiwano, tak samo potraktowano GlaxoSmithKline, największą w Europie firmę farmaceutyczną.