Ostatnie dane makroekonomiczne dają mieszany obraz sytuacji w amerykańskiej gospodarce. Część wskaźników świadczy wciąż o słabnącej koniunkturze, pojawiają się też jednak sygnały odbicia. Bardzo słabo wyglądają przede wszystkim o sprzedaży detalicznej. Jej roczna dynamika wyniosła w styczniu zaledwie 2,3 proc. - to najmniej od początku 2003 r., a więc od początku hossy na rynku akcji. Dynamika wypada także bardzo słabo po wyeliminowaniu sprzedaży samochodów i żywności.
Czwarty miesiąc z rzędu spadła w styczniu także dynamika produkcji przemysłowej. Tempo wynoszące 2,6 proc. jest najniższe od jesieni 2005 r. Dane te jednoznacznie wskazują, że amerykańska gospodarka zwalnia. Produkcja przemysłowa rosła najszybciej we wrześniu ub.r.
Spowolnienie
nie robi wrażenia
Dlaczego spadek tempa produkcji i sprzedaży detalicznej nie wywiera większego wrażenia na inwestorach, a indeksy giełdowe cały czas pną się w górę? Pewnym wytłumaczeniem może być fakt, że roczne tempo wzrostu S&P 500 wcale nie jest obecnie szczególnie wysokie na tle przeszłości. Nieznacznie przekracza ono 10 proc., podczas gdy w szczytowym okresie przed trzema laty sięgało 36 proc. Tymczasem obecna dynamika produkcji przemysłowej jest nieznacznie wyższa niż przed trzema laty. Wniosek jest taki, że zarówno tempo produkcji, jak i tempo wzrostu S&P 500 są przeciętne na tle ostatnich lat.