W piątek, po raz pierwszy po kilkudniowej zwyżce notowań i rekordów, wartość indeksów giełd nowojorskich spadała. W czwartek wskaźniki szły w górę, gdyż gracze reagowali na wystąpienie Bena Bernanke, szefa banku centralnego, w Senacie. Mówił tam o dobrej kondycji gospodarki i szansie na spadek inflacji. Inwestorzy kupowali akcje, bo dostrzegli szansę na spokojną zwyżkę produktu krajowego (PKB) bez konieczności zmiany stóp procentowych. Następnego dnia nastroje na giełdach pogorszyła informacja o sytuacji na rynku nieruchomości. W styczniu liczba rozpoczętych budów domów w Stanach spadła o 14,3 proc., do 1,408 miliona w ujęciu rocznym, i był to najgorszy wynik od sierpnia 1997 r. W dół poszły kursy akcji kilkunastu spółek budowlanych uwzględnianych w indeksach Standard&Poor?s. Spośród firm z S&P 500 najgorzej wiodło się Microsoftowi. Steve Ballmer, dyrektor generalny spółki kontrolowanej przez Billa Gatesa, powiedział, że sprzedaż nowego oprogramowania Windows Vista może być mniejsza, niż oczekują analitycy. Taniały też akcje Goodyeara, producenta opon, właściciela fabryki w Dębicy. Z powodu kosztów trzymiesięcznego strajku strata netto na akcję w IV kwartale wzrosła z 0,29 USD do 2,02 USD. Drożały walory linii lotniczych, a powodem zwyżki była informacja, że AMR, właściciel American Airlines, największego przewoźnika na świecie, może stać się celem przejęcia. Wśród inwestorów zainteresowanych kupnem AMR mają być bank Goldman Sachs i British Airways. Lepsze rekomendacje pomogły notowaniom Colgate-Palmolive i Coca-Coli. Na naszym kontynencie dowartościowany z tego powodu został Michelin, producent opon, właściciel fabryki w Olsztynie. Większość giełd europejskich była na minusie. Winą obarczono Chińczyków. Tamtejszy bank centralny podjął kolejną próbę hamowania dynamiki kredytów.
Uderzyło to w firmy surowcowe, takie jak Rio Tinto i Anglo American, gdyż gracze giełdowi w Europie obawiali się spadku popytu w Chinach na ich produkcję.