Jeszcze trzy dni temu nic nie wskazywało na to, że luty będzie tak kiepski dla posiadaczy akcji - zwłaszcza dużych spółek. Indeksy były na rekordowych poziomach lub bardzo blisko nich. Wystarczyły dwa dni panicznej wyprzedaży, by sytuacja odwróciła się o 180 stopni. W całym miesiącu WIG20 stracił aż 6,9 proc. Od początku hossy w 2003 r. jedynie 6 miesięcy przyniosło dotąd większe spadki.
W 2001 r. po raz ostatni luty był tak słaby dla posiadaczy akcji największych spółek (było to przed rozpoczęciem długotrwałej hossy). Mimo że miniony miesiąc był łaskawszy dla indeksów MIDWIG i WIRR (spadły odpowiednio o 0,6 proc. i 1,5 proc.), to i tak nawet w ich przypadku luty był najsłabszy odpowiednio od pięciu i sześciu lat.
Blue chips ciągle
wypadają blado
Luty nie przyniósł niespodzianek pod jednym względem - duże spółki ponownie wypadły słabo na tle "średniaków" i "maluchów". Podobnie było już w styczniu, gdy zmiana WIG20 była mniejsza o ponad 7 pkt proc. względem MIDWIG-u i WIRR-u. W ciągu ostatniego roku tylko w trzech miesiącach WIG20 wypadł lepiej niż pozostałe indeksy. Roczna zmiana indeksu blue chips na koniec lutego wynosiła zaledwie 14,3 proc. Dla porównania: w końcu kwietnia ubiegłego roku była blisko 72 proc. Posiadacze akcji największych spółek mają zatem powody do narzekania. Podczas gdy w styczniu wydawać się mogło, że WIG20 na trwałe oderwał się od szczytu z maja 2006 r., to luty zrewidował to przekonanie. Indeks nie zyskał nic od momentu poprzedzającego ubiegłoroczny majowy krach. Z tego punktu widzenia hossa na rynku dużych spółek ma nieco iluzoryczny charakter.