Zbieg niekorzystnych czynników zadecydował o skali wyprzedaży na warszawskiej giełdzie z ostatnich dni. Wysokie zaangażowanie w akcje krajowych instytucji, a także perspektywa kilkunastu ciekawych ofert publicznych w najbliższych dwóch miesiącach ograniczyły popyt na rynku wtórnym (dodatkowo zaspokojony kilkoma większymi transakcjami, w których stroną sprzedającą był zapewne inwestor zagraniczny). W takiej sytuacji kilka negatywnych informacji z zewnątrz wywołało silną falę wyprzedaży; wydaje się, że od pewnego momentu przestały liczyć się argumenty racjonalne, a górę zaczęły brać emocje. Bo czyż nie jest przesadą, że indeks WIG20 spada niemal tyle samo, co bacznie przez wszystkich obserwowany w ostatnich dniach indeks giełdy w Szanghaju? Nieco to dziwne, że nasz rynek, na którym na razie nie powstała spekulacyjna bańka, cierpi najmocniej na zawirowaniach mających swe źródło daleko w Azji. Faktem jest, że korekta nam się należała - rynek rósł bez przerwy zasilany w dużej mierze pieniędzmi płynącymi do funduszy inwestycyjnych. Czy jednak giełda ma potencjał dalszych spadków? Jeśli już to chyba bardziej w segmencie spółek średnich, gdzie można było ostatnio zarobić więcej niż na klasycznych blue chipach. Te ostatnie wracają do cen z późnej jesieni - średnio rzecz biorąc oczywiście, bo w przypadku PKN mówimy wręcz o cenach sprzed 2 lat. Również o wycenie banków nie można powiedzieć, że jest ona zbyt wygórowana, tak więc inwestorzy zagraniczni - konsekwentnie sprzedający polskie akcje przez ostatnie kilkanaście miesięcy - będą mogli rozważyć ponowne wejście na nasz rynek, bo chyba zamykając pozycje w Polsce nie spodziewali się, że wzrost PKB przyspieszy aż do ponad 6 proc... To pozwala przy obecnych cenach bez większego niepokoju patrzeć na dalszą część roku. Owszem - gwałtowne ruchy będą się zdarzać (choćby w najbliższych dniach: zakładam, że odbicie, które pewnie przyjdzie jeszcze w tym tygodniu, zostanie wykorzystane do zamknięcia pozycji przez co bardziej agresywnych graczy). Tak przecież miał wyglądać cały rok według wielu komentarzy. Nie da się tylko ukryć, że ewentualna gwałtowna przecena akcji w USA położyłaby się większym cieniem na całym światowym systemie finansowym.