Po gwałtownej przecenie na światowych rynkach rosną oczekiwania na odbicie notowań. Ponieważ najbardziej gwałtowny ruch w dół już się odbył, to pojawienie się pierwszych oznak stabilizacji może zachęcić coraz więcej inwestorów do ostrożnego kupowania przecenionych akcji. Mimo że szanse na odbicie są spore z uwagi na wyprzedanie rynku, to wydaje się, że szok po ubiegłotygodniowym krachu jest zbyt duży, by sygnały sprzedaży zostały definitywnie anulowane. Krach w Chinach przed tygodniem był jedynie pretekstem, a nie przyczyną globalnego ochłodzenia. Potwierdzeniem tego może być chociażby fakt, że w poniedziałek chiński indeks Shanghai & Shenzen 300 wcale nie ustanowił nowego dołka, a tymczasem gwałtowne spadki miały miejsce w Japonii czy Korei.

Fakt, że wczoraj do globalnej przeceny dołączyły także surowce, świadczy, że narastają obawy przed poważnymi problemami światowej gospodarki. Trend wzrostowy na rynkach surowcowych zapoczątkowany kilka tygodni temu stanął tym samym pod znakiem zapytania. Tym samym powraca długo ignorowana zależność między cenami surowców, a wschodzącymi rynkami akcji. Wygląda na to, że wiele miesięcy wzrostu cen akcji w połączeniu ze spadającymi cenami towarów w drugiej połowie ubiegłego roku doprowadziło do powstania nierównowagi, która przyczyniła się do ostatniego krachu. W tym kontekście załamanie cen akcji na świecie nie jest spowodowane przejściowymi czynnikami. To raczej pęknięcie nadmuchanego wcześniej balonu spekulacyjnego.

Nawet jeśli ostatnia fala spadkowa nie oznacza jeszcze długoterminowych problemów, to jest wysoce prawdopodobne, że nowe szczyty na światowych rynkach akcji zobaczymy nie wcześniej niż za parę miesięcy. Przez ten czas oczywiście niekoniecznie ceny walorów muszą cały czas spadać - możliwe będą próby odreagowania. Do takich wniosków prowadzi analiza zachowań amerykańskiego S&P 500 w przypadku równie silnych obsunięć w ostatnich latach.