Alan Greenspan, były szef amerykańskiego banku centralnego, po raz kolejny mógł się przekonać, ile ważą jego słowa. Jeśli obarczy się go tylko częścią winy za ostatnie spadki na rynkach akcji wyjdą setki miliardów dolarów.
Najpierw w świat poszła informacja, że Alan Greenspan liczy się z prawdopodobieństwem recesji w Stanach Zjednoczonych w tym roku. Później ta prognoza, zaprezentowana podczas zamkniętego spotkania, została skorygowana. Greenspan miał powiedzieć, że istnieje możliwość recesji, a nie prawdopodobieństwo. Na tym się nie skończyło. Według najnowszej wersji przedstawionej w wywiadzie dla agencji Bloomberga, były szef Rezerwy Federalnej (Fed) prawdopodobieństwo recesji w tym roku ocenił na 30 procent.
Jego zdaniem, obecna ekspansja, trwająca już szósty rok, nie utrzyma się dziesięć lat, jak poprzednia. - Mamy już szósty rok ożywienia i mogą pojawić się oznaki nierównowagi - powiedział Greenspan w wywiadzie udzielonym w swoim waszyngtońskim biurze. Dłuższe okresy dobrej koniunktury, jak mówi, są rezultatem szerszych zjawisk w skali globalnej, a historycznie "normalny cykl biznesowy" jest krótszy.
Ben Bernanke w ubiegłym tygodniu powiedział w Kongresie, że w tym roku tempo wzrostu gospodarki USA może przyspieszyć. Nie chciał komentować wypowiedzi poprzednika. Fed przewiduje, że w tym roku produkt krajowy brutto wzrośnie w granicach 2,5-3 proc.
Greenspan nie podaje konkretnych szacunków dynamiki PKB ani inflacji. Mówi, że nie chce utrudniać życia następcy. Tłumaczy, że z jego umów z klientami wynika, że podczas spotkań z inwestorami jego wypowiedzi nie będą nagrywane ani nie będzie tam dziennikarzy.