Po dziewięciu latach od rozpoczęcia reformy emerytalnej nareszcie rządowi udało się określić, kto będzie obliczał i wypłacał świadczenia oraz komu powierzyć zarządzanie środkami z II filaru.
Dyskusja toczyła się od kilku lat. Ostatni pomysł Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej zakładał, że całą operację, łącznie z inwestowaniem pieniędzy przekazanymi z otwartych funduszy emerytalnych, przeprowadzi ZUS. Zaprotestowały branża ubezpieczeniowa i emerytalna, twierdząc, że publiczne instytucje mniej efektywnie zarządzają środkami, są narażone na naciski polityczne i realizują cele nie zawsze zgodne z interesami klientów. Głos zabrała Komisja Nadzoru Finansowego, wskazując, że wypłata emerytur przez jeden podmiot jest niezgodna z prawem. Członkowie OFE, na podstawie ustawy o organizacji i funkcjonowaniu funduszy emerytalnych, mają bowiem prawo wyboru instytucji, z której będą otrzymywać świadczenie. Padła koncepcja rozwiązania monopolistycznego.
Wilk syty i owca cała?
Strony sporu pogodził powołany pod koniec lutego międzyresortowy zespół do spraw nadzoru ubezpieczeń społecznych pod przewodnictwem Ludwika Dorna.
Naszymi pieniędzmi będą zarządzały prywatne zakłady emerytalne podlegające nadzorowi oraz instytucja publiczna. Jej utworzenie spadnie prawdopodobnie na barki ZUS.