Wczorajsza sesja w założeniu miała być spokojna. Faktycznie, przez większość czasu było
spokojnie, co nie znaczy, że ceny także stały w miejscu. Tuż przed południem i tuż po mieliśmy do czynienia z powolnym, acz systematycznym spadkiem cen. Dynamika była niewielka, ale trwało to na tyle długo, że pozwoliło na przecenę o 50 pkt. Później mieliśmy godzinę konsolidacji. Fakt, że była to właśnie konsolidacja, a nie odbicie był zapewne jednym z czynników wpływających na dalszy przebieg notowań.
Ceny w dość szybkim tempie spadły niżej. Sesję zakończyliśmy w mało optymistycznych nastrojach, choć nie ma powodu do lamentu.
Spadek cen w drugiej części sesji nasunął kilka pytań, z których najważniejszym jest to, czy mamy jeszcze korektę wzrostową, czy też ta właśnie się już zakończyła. Sygnałem jej końca może być bowiem to, że ceny kontraktów spadły pod poziom 3250 pkt. Przypomnijmy, że wcześniej był to poziom oporu, który w ostatni czwartek udało się pokonać. Opór stał się wsparciem. Do wczoraj. Teraz ceny są już niżej. Przywiązywanie wagi do tego wydarzenia wiąże się z przyjęciem tezy, że wcześniejsze wyjście ponad poziom 3250 pkt było zarazem wybiciem z formacji odwracającej trend w krótkim terminie, a więc z możliwością wykreślenia większej korekty.
Przezs kolejne dwie sesje rynek jednak nie palił się do większych skoków cen. Kursy trzymały się nad poziomem oporu/wsparcia i nie powiększały korekty. Aktywność była zbyt mała, a popyt zbyt pasywny. Teraz chyba dosięgły nas tego konsekwencje. Zamiast wzrostu i większej korekty mamy spadek cen pod poziom wybicia i poważne wątpliwości, czy uda się jeszcze wykreślić wspomnianą korektę, czy też przyjdzie nam ponownie zmagać się z poziomem wsparcia w okolicach 3150 pkt. Wsparcia, które z punktu widzenia średnioterminowego jest