Parlamentarzyści żyją głównie z sejmowych diet

Jeżeli wierzyć oficjalnym deklaracjom majątkowym posłów i senatorów, polscy politycy nie są zainteresowani działalnością gospodarczą. Deklarują, że utrzymują się głównie z parlamentarnego uposażenia

Publikacja: 06.06.2007 09:00

Opublikowane niedawno przez kancelarie Sejmu i Senatu oświadczenia majątkowe posłów i senatorów podsumowują po raz pierwszy majątek polityków po całym roku spędzonym na Wiejskiej. Składana przez parlamentarzystów rok temu informacja o stanie posiadania dotyczyła bowiem roku 2005, kiedy wielu z nich dostało się dopiero do jednej z dwóch izb.

Tym samym trudno było ocenić, jak sobie radzą i czy sprawowanie realnej władzy sprawia, że stają się bogatsi. Większość z nich porzucała dopiero swoje dotychczasowe miejsca pracy, przygotowując się do pierwszego posiedzenia Sejmu w październiku.

Teraz jest inaczej. Oświadczenia, które senatorowie i posłowie składali do końca kwietnia 2007 r., dotyczą końca 2006 r. - pierwszego roku pełnej kadencji. Od tego momentu kancelarie skanowały papierowe wciąż dokumenty. Jedynie kilku posłów spóźniło się z ich złożeniem.

W ubiegłym tygodniu wszystkie informacje znalazły się wreszcie na stronach internetowych Sejmu i Senatu.

Przede wszystkim uposażenie

Pierwsze, co rzuca się w oczy, to fakt, że nieliczni tylko parlamentarzyści "dorabiają" w innych miejscach. Nic dziwnego. Pensja posła czy senatora (ponad 10 tys. miesięcznie plus diety za posiedzenia sejmowych i senackich komisji) wystarcza większości do godnego życia. Zresztą niektórych wysokich funkcji państwowych nie można łączyć z poselskim mandatem. Duża część polityków zawiesiła także swoją dotychczasową działalność gospodarczą. Również i w tym nic dziwnego - tylko od stycznia odbyło się już dziesięć trzy- lub czterodniowych posiedzeń obu izb. Taka aktywność parlamentu nie sprzyja robieniu biznesu. Nieliczni posłowie radzą sobie jeszcze, prowadząc kancelarię adwokacką, ale w porównaniu z 2005 rokiem znacząco zmniejszyli dochód z tego tytułu.

Większość "dorabiających" bazuje na umowach autorskich i o dzieło. To dowód, że prestiż i pozycja parlamentarzysty, choć ostatnimi czasy nadwątlone, wciąż pretendują do udzielania się w mediach i na uczelniach. I to w różnej formie. Na przykład Roman Kosecki (poseł PO) zarobił prawie 12 tys. zł za komentowanie meczów piłkarskich w TVP i TVN. Jarosław Gowin (senator PO) zarabia jako rektor krakowskiej Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera. Posłowie Janusz Palikot i Maria Pasło-Wiśniewska (oboje z PO) uzyskują dochód z wierszówki od Agory, Jarosław Wałęsa (też PO) - z "Wprost". Inni parlamentarzyści (jak np. senator Ryszard Legutko z PiS) wpisują do dodatkowych dochodów "honoraria", jeszcze inni (jak senator Marek Michalak z PiS) "odczyty". Niektórzy (np. bezpartyjny senator Marian Miłek) zarabiają na recenzjach prac naukowych. Generalnie niewielu posłów i senatorów zerwało kontakty z uczelniami. Być może zdają sobie sprawę, że kiedyś trzeba będzie tam wrócić. Wszystkie formy umów autorskich i o dzieło nie przyniosły jednak politykom dużych pieniędzy - dochody z tego tytułu rzadko przekraczają 10 tys. zł rocznie.

Z samorządu na Wiejską

Dla części parlamentarzystów urzędnicza pensja nie jest czymś nowym. Kilkudziesięciu z nich otrzymywało wcześniej diety radnych (miasta, województwa) - zwykle kilkanaście tysięcy złotych rocznie. Niektórzy posłowie i senatorowie byli wcześniej pracownikami samorządowymi. Po przyjściu na Wiejską stracili te źródła dochodu. Ale jeszcze w ubiegłym roku kilku polityków otrzymało dodatkowe wyrównania - tzw. trzynastkę. Zwykle kwota ta nie przekraczała 15 tys. zł.

Popularne jest także w parlamencie zarabianie na wynajmie mieszkań. Dochód z tego tytułu stanowi jednak dodatek do właściwego uposażenia. Część posłów zarabia także na prowadzeniu działalności rolniczej. Analiza oświadczeń pokazuje jednak, że nie zawsze ta czynność jest dochodowa. Dla przykładu - senator Jarosław Lasecki już drugi rok traci na uprawie... lasu (wykazał stratę podatkową za 2006 r. w wysokości 118 tys. zł).Większość parlamentarzystów zrezygnowała z kontaktu z biznesem. Jednak nie wszyscy. Senator Przemysław Berent (PO) w ubiegłym roku zarobił niemal 119 tys. zł na szefowaniu spółce Hoppenstedt Bonnier Information Polska, wydawcy katalogów książkowych i elektronicznych. Rekordzistą jest jednak poseł Stanisław Żmijan (PO), który dzięki stanowisku prezesa Przedsiębiorstwa Drogowo-Mostowego w Międzyrzecu Podlaskim zarobił w 2006 r. 632 tys. zł. Warto podkreślić, że formalnie nie jest to zakazane. Zastanawia jednak, czy poseł mający dostęp do informacji o rządowych planach inwestycyjnych powinien łączyć oba stanowiska.

Jak pieniądze, to złote

Jeżeli wierzyć informacjom z oświadczeń, w ubiegłym roku zasoby pieniężne posłów i senatorów wzrosły w sumie o 15 proc. Wciąż gros parlamentarzystów trzyma swoje oszczędności na rachunkach w złotych. Średnio na jednego polityka przypada 65,7 tys. zł. Drugą pod względem popularności walutą jest dolar amerykański. Pośrednio to dowód na to, że wielu posłów i senatorów jest tradycjonalistami i trzyma dewizy jeszcze od lat 90. Co ciekawe, wcale nie rośnie popularność europejskiej waluty (łączna kwota posiadanych euro spadła w porównaniu z 2005 r. o 306 tys. euro, do 1,1 mln euro). Oprócz tego niektórzy parlamentarzyści trzymają funty brytyjskie. Nieliczni - szwajcarskie franki.

Analiza stanu kont posłów i senatorów jest utrudniona. Duża część z nich w rubryce "zasoby pieniężne" wpisuje "nie dotyczy". Praktycznie nie ponoszą za to konsekwencji. Zastanawiające, że niektórzy z nich - jak np. senatorzy Kosma Złotowski (PiS), Zbigniew Szaleniec (PO) czy poseł Bogdan Lisiecki (Samoobrona) - w to miejsce oświadczenia wpisują "nie posiadam". Trudno uwierzyć, że osoby zarabiające ponad 10 tys. zł miesięcznie przed końcem roku "czyszczą" swoje konta do zera i wydają wszystkie pieniądze. Przyczyna leży gdzie indziej: w autorskiej interpretacji sformułowania "zgromadzone środki pieniężne". Część polityków uważa, że chodzi tu o "grubsze" lokaty, i nie wpisuje stanu konta ROR. Prawnicy nie rozstrzygnęli, czy takie rozumienie formularza jest właściwe. Pozostawili ocenę tak wypełnionego oświadczenia wyborcom.

Fundusze coraz modniejsze

Jak już pisaliśmy w poniedziałkowym "Parkiecie", coraz więcej parlamentarzystów zamiast zamrażania pieniędzy w banku wybiera aktywne formy oszczędzania - czyli fundusze inwestycyjne. Które? Tu nie ma reguły. Jedni posłowie i senatorowie optują za ofertą TFI bazującą na obligacjach, drudzy preferują fundusze zrównoważone, jeszcze inni wybierają fundusze akcji. Choć dominuje Pioneer, w oświadczeniach wymieniane są także jednostki Skarbca, Arki, ING, BPH czy KBC. Bardzo często politycy dywersyfikują swój portfel. Dla przykładu, Lech Kołakowski (poseł PiS) inwestuje zarówno w fundusz akcji polskich, obligacji, jak i zrównoważony (wszystkie Pioneera); senator Edmund Wittbrodt w fundusz obligacji europejskich, wzrostu i dochodu oraz akcji polskich (Pioneer), a także fundusz nieruchomości Arka. Nieliczni posłowie wpisali także polisy ubezpieczeniowe, w tym ubezpieczeniowe fundusze kapitałowe.

Problem z nieruchomościami

Lektura oświadczeń majątkowych budzi wiele pytań, jeżeli chodzi o nieruchomości należące do polityków. Ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora nie daje wytycznych co do ich wycen. Dlatego w dokumentach pojawiają się dość uznaniowe sumy, z zaokrągleniem do setek tysięcy złotych. Część parlamentarzystów wpisuje cenę zakupu domu lub mieszkania albo wycenę z ostatniego operatu szacunkowego (nierzadko sprzed kilku lat). Zwykle większość polityków zauważyła boom na rynku i zwiększyła w stosunku do ubiegłego roku wartość wykazywanych nieruchomości o kilkanaście tysięcy złotych. Najodważniejsi nawet dwukrotnie. Łączna wartość domów i mieszkań parlamentarzystów wzrosła o 22 proc. Nieliczni posłowie dalej jednak dokumentują wartość nie przekraczającą 1 tys. zł/m2 nawet w mieście. To każe się zastanowić, na ile rzetelne są informacje zawartefot. Jerzy Dudek/fotorzepa

komentarz

Radek Sikorski

senator PiS, były minister obrony, były członek American Enterprise Institute

Jednym z kosztów funkcjonowania w polityce jest to, że musimy ograniczyć działalność gospodarczą. Dlatego też, obejmując stanowisko ministerialne,

w ciągu dwóch tygodni pozbyłem się symbolicznego pakietu akcji amerykańskiej spółki United Technologies, holdingu produkującego m.in. sprzęt wojskowy. W ten sposób uniknąłem podejrzeń

o jakiekolwiek wspieranie tego producenta

w kontaktach z MON. Strategii nieangażowania się

w akcje indywidualnych spółek trzymam się do dziś. Zamiast tego inwestuję w tzw. exchange-traded funds, które odtwarzają strukturę indeksów giełdowych - w moim przypadku chodzi m.in.

o amerykański iShares Russell 2000. Taki fundusz jest "ślepy", bo jego udziałowiec nie ma wpływu na kształt i wybór portfela. Uważam, że to zdroworozsądkowe podejście, bo chodzi przecież o uniknięcie konfliktu interesu. Immunizuje polityka od oskarżeń o niejasne kontakty z konkretnymi firmami. Inwestowanie

w exchange-traded funds jest dość typowe w USA, gdzie nominowany na państwowe stanowisko musi umieścić wszystkie akcje w ślepych funduszach.

Maciej Kossowski

analityk firmy doradczej Expander

Oszczędzać powinien każdy

Moim zdaniem, na oszczędności każdy powinien przeznaczać około 1/10 swoich dochodów.

W przypadku osób zarabiających więcej niż średnia krajowa, czyli np. na poziomie zbliżonym do wynagrodzenia parlamentarzystów (około 10 tys. zł

- przyp. red.), może to być nawet 1/5 dochodów.

Te pieniądze oczywiście należy inwestować. Przy regularnych wpłatach najbardziej atrakcyjne, a nie wymagające przy tym dużego zaangażowania, są fundusze inwestycyjne. Przy większych kwotach warto zainteresować się bardziej wyrafinowaną ofertą,

a więc funduszami sektorowymi czy też działającymi na rynkach wschodzących. Racjonalne jest dzielenie ryzyka i lokowanie pieniędzy w kilka różnych funduszy. Żeby częściowo uniezależnić się od rynku kapitałowego, dobrą alternatywą jest inwestycja

w nieruchomości. Wówczas mieszkanie czy działki są kupowane z zaciągniętego kredytu. Natomiast spłata tego kredytu jest w tym momencie formą lokaty.

Zdecydowanie bardziej opłaca się inwestowanie długoterminowe z horyzontem przynajmniej 5-letnim. Wtedy można już podjąć ryzyko zaangażowania się

w fundusze akcji i zyski powinny być na poziomie

10-12 proc. rocznie. Oczywiście, jakaś część aktywów może być "zaparkowana" w bezpiecznych i płynnych funduszach rynku pieniężnego - po takie środki można sięgnąć w każdej chwili. To powinna być jednak tylko taka żelazna rezerwa np. na wypadek utraty immunitetu.

Piotr Kuba

wiceprezes Skarbca TFI

Co trzecia złotówka do funduszu

Z dobrej koniunktury na rynku kapitałowym chcą skorzystać także parlamentarzyści. Dlatego nie powinno dziwić, że chętnie lokują oni swoje oszczędności w jednostki uczestnictwa funduszy inwestycyjnych. Nie odbiegają tym samym specjalnie od reszty społeczeństwa. Ze statystyk wynika, że co trzecia złotówka oszczędności ląduje w funduszach inwestycyjnych. Tego typu instrumenty w swojej naturze mają wpisaną "ślepotę" portfela. Uczestnik nie ma wpływu na jego zawartość. Dzięki temu nie ma też podejrzeń co do możliwości wykorzystania poufnych informacji posiadanych przez parlamentarzystów. Klientom oferowane są także całkowicie "ślepe" portfele w usłudze typu asset management, które są adresowane właśnie do osób, firm lub instytucji, które z racji pełnionych funkcji mogą mieć dostęp do poufnych danych. W tym rodzaju portfela inwestor nie ma możliwości wglądu

w jego zawartość z wyjątkiem określenia poziomu ryzyka inwestycyjnego. VIP-om dodatkowo doradzamy w określeniu strategii w tym zakresie.

Parlamentarzyści o największej ilości gotówki

(wartości w tys. zł odpowiadają 1. Janusz Palikot (PO)

koniec 2006 r. 2719

koniec 2005 r. 2772

2. Maria Pasło-Wiśniewska (PO)

koniec 2006 r. 1983

koniec 2005 r. 1328

3. Mirosław Drzewiecki (PO)

koniec 2006 r. 1326

koniec 2005 r. 1337

1. Janusz Palikot (PO)

koniec 2006 r. 240

koniec 2005 r. 200

2. Krzysztof Piesiewicz (PO)

koniec 2006 r. 155

koniec 2005 r. 85

3. Mirosław Drzewiecki (PO)

koniec 2006 r. 93,8

koniec 2005 r. 93,8

największe zmiany 2006 r.-2007 r.

1. Roman Kosecki (PO)

koniec 2006 r. 294,0

koniec 2005 r. 318,0

2. Krzysztof Piesiewicz (PO)

koniec 2006 r. 165,0

koniec 2005 r. 165,0

3. Mirosław Drzewiecki (PO)

koniec 2006 r. 94,0

koniec 2005 r. 94,0

na plus

1. Maria Pasło-Wiśniewska (PO) +655

2. Roman Kosecki (PO) +475

3. Bogusław Bosak (PiS) +350

na minus

1. Stanisław Źmijan (PO) -252

2. Henryk Milcarz (SLD) -160

3. Krzysztof Filipek (Samoobrona) -100

Trzeba uważać na kropki i przecinki

Okazuje się, że poprawne wypełnienie oświadczenia majątkowego może nastręczać sporych trudności. Gruba pomyłka przytrafiła się np. posłance Sojuszu Lewicy Demokratycznej Małgorzacie Ostrowskiej. W 2005 roku była ona wiceministrem gospodarki, a w 2006 roku dostała stamtąd jeszcze jedną wypłatę i pieniądze za niewykorzystany urlop. Dlatego w najnowszym oświadczeniu majątkowym napisała, że w resorcie gospodarki zarobiła w ubiegłym roku - bagatela - ponad 3,6 mln zł. Czy rzeczywiście wiceministrowie zarabiają u nas aż tyle? Sprawdziliśmy to w MG. Okazało się, że wynagrodzenie M. Ostrowskiej wyniosło w 2006 roku niewiele ponad 24 tys. złotych.

Spytaliśmy zatem posłankę Ostrowską, jak to się stało, że tak mocno przestrzeliła.

Okazało się, że pani poseł dane do oświadczenia spisywała ze swojego PIT-u. A tam, w rubryce "dochód", nadano numer 36. Kwota wynagrodzenia była wydrukowana po kropce. Posłanka M. Ostrowska spisała wszystko

"jak leci", nie bacząc, że zawyża swoje zarobki z resortu gospodarki 150-krotnie.

Mylić się jest rzeczą ludzką. Ale błędnie

wypełnione oświadczenie już opublikowano.

I co teraz? Była wiceminister będzie

miała szansę na poprawkę. Będzie jednak

musiała złożyć wniosek o wprowadzenie

korekty.

Właściciele najdroższych nieruchomości

wartość wartość

Parlamentarzysta w 2005 r. w 2006 r. jakie nieruchomości?

(tys. zł) (tys. zł)

1. Mirosław Koźlakiewicz (PO) 18 354 22 840 dom o pow. 200 mkw., 3 mieszkania, gosp. rolne i fermy drobiu

2. Jan Bestry (bezpartyjny) 9 557,5 10 474 mieszkanie o pow. 235 mkw. i 2 gosp. rolne

3. Andrzej Gut-Mostowy (PO) 6 560 6 600 dom o pow. 170 mkw. i działki

najwiźksze zmiany wartości posiadanych nieruchomości

wartość wartość

Parlamentarzysta w 2005 r. w 2006 r. Przyczyna zmiany

(tys. zł) (tys. zł)

1. Mirosław Koęlakiewicz (PO) 18354 22840 wzrost wartości mieszkań, został współwłaścicielem domu, nowe gospodarstwo rolne

2. Roman Kosecki (PO) 3798 8133 dokupił działkę o pow. 3925 mkw., wzrost wartości nieruchomości, które już posiadał

3. Mieczysław Aszkiełowicz 1570 2960 wzrost wartości mieszkań, został współwłaścicielem domu,

(Samoobrona) nowe gospodarstwo rolne

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy