W Polsce był ostatnio Manuel Galindo, prezes Astrimy, prestiżowej organizacji deweloperów. Spotkał się z prezydent Warszawy Hanną Gronkiewicz-Waltz, którą przekonywał o korzyściach, jakie przyniosłaby miastu współpraca z dużymi firmami z Madrytu, Barcelony i Walencji.
Astrima myśli o stworzeniu w Polsce struktury organizacyjnej, która pomogłaby firmom hiszpańskim w zabieganiu o publiczne pieniądze. Jak pisze dziennik "El Economista", partnerstwo publiczno-prywatne jest przez zagranicznych inwestorów postrzegane jako wciąż niewykorzystana szansa na zyski. Przedstawiciele obecnych w Polsce firm hiszpańskich, z którymi rozmawialiśmy, odnoszą się do pomysłu współpracy z zainteresowaniem.
Kłopoty na swoim podwórku
Sytuacja deweloperów z Półwyspu Iberyjskiego na rodzimym rynku w ostatnich miesiącach wyraźnie się pogorszyła. Ceny mieszkań nie szybują już tak, jak w ciągu ubiegłego dziesięciolecia, a inwestorzy giełdowi przestali bezkrytycznie ufać w siłę spółek z branży. Dlatego oczy na Polskę zwracają już nie tylko najwięksi potentaci, ale także mniejsze firmy.
Jak twierdzi "El Economista", opcje wejścia na polski rynek bada m.in. Sacresa. Katalońska spółka dysponuje kwotą około miliarda euro na inwestycje. Z kolei kupnem dużego przedsiębiorstwa w Polsce zajmującego się budową dróg zainteresowany jest koncern OHL.