Rada wstrzymuje się jeszcze z ostateczną decyzją, ponieważ przeciw podwyżkom przemawia kurs walutowy oraz wzrost wydajności pracy, który rekompensuje podwyżki wynagrodzeń. Jeśli jednak dynamika PKB utrzyma się na obecnym poziomie, rada będzie podnosić stopy w tym i przyszłym roku.
"Według znacznej części RPP osiągnięty w pierwszym kwartale 7,4-proc. wzrost PKB był wyższy od poziomu potencjalnego czyli neutralnego dla inflacji. Wcześniej czy później przełoży się to na ceny. Na razie udaje się pogodzić niską inflację z wysokim wzrostem PKB" - powiedział Czekaj w wywiadzie dla poniedziałkowej "Gazety Prawnej".
"Gdyby w drugiej połowie 2007 i w 2008 r. dynamika PKB była wyraźnie niższa, to presja na inflację i podwyżki może się zmniejszać. Ale jeśli będzie ryzyko znacznego wzrostu inflacji w 2008 r., to rada będzie podnosić stopy, żeby utrzymać ją blisko 2,5%" - uważa Czekaj, postrzegany jako tzw. "swing voter", czyli osoba, od której może zależeć, czy zwolennicy zacieśniania polityki uzyskają większość w radzie.
Jego zdaniem, na razie nie ma jeszcze powodów do alarmu, bo wysokiemu wzrostowi wynagrodzeń towarzyszy szybki wzrost wydajności pracy, a dodatkowo sprzyja nam kurs walutowy, więc złoty powinien pozostać mocny, nawet z lekką tendencją do umocnienia. Nie straszy także wzrost inflacji.
"W kolejnych miesiącach wskaźnik inflacji będzie uzależniony m.in. od sytuacji w rolnictwie i przełożenia jej na ceny żywności. Są szanse na spadek poniżej 2% w trzecim kwartale, a pod koniec roku pewnie wrócimy w okolice celu 2,5%. Obecnie wydaje się też, że w 2008 roku nie powinniśmy przekroczyć 3,5%, choć gdyby inflacja wzrastała i projekcje wykazywały na ryzyko wzrostu ponad 3,5%, czego dziś wykluczyć nie można, to na pewno nie będziemy pasywni" - tłumaczył członek rady.