Wczorajsza sesja była o tyle specyficzna, że była pierwszą po ustanowieniu nowych rekordów hossy w piątek. Zadaniem popytu było przynajmniej utrzymanie piątkowych poziomów, i to się udało. Początek sesji był spokojny z niewielką przewagą popytu. Kursy powoli się wznosiły. Niestety, na wiele z tego wzrostu nie można było liczyć. Problemem była niewielka aktywność, która skutecznie umniejszała znaczenie tego ruchu. Cenom kontraktów udało się wyjść nawet ponad 3800 pkt, ale tylko na chwilkę. Po paru minutach ponownie znalazły się pod tym poziomem. Prawdę powiedziawszy nie jest to jakiś szczególnie ważny opór (jeśli w ogóle do oporów w trakcie hossy należy przywiązywać jakieś znaczenie), ale po prostu pełna setka na osi wartości kontraktów - tzw. poziom psychologiczny.

O 12.00 rynek osłabł. Ceny spadały do 14.00. Kontrakty zeszły na minusy, a indeks zatrzymał przecenę w okolicy piątkowego zamknięcia. Później mieliśmy odbicie, które nie zmieniło szczególnie sytuacji uczestników rynku. Całą sesję należy uznać za spokojną korektę ostatniego wzrostu. Niewielka aktywność w trakcie dnia nie pozwalała na śmiałe akcje.

Z technicznego punktu widzenia oczywiście nic się nie zmieniło. Skoro nadal mamy do czynienia z hossą, to z pewnością nie jest w stanie zmienić naszego nastawienia tylko jedna sesja. Nawet jakby była bardzo przykra dla posiadaczy długich pozycji. Ta tym bardziej nie zmieni, skoro tak przykra nie była.

Przyszłość? Kapitał do funduszy nadal napływa. Aktywa funduszy rosną w rekordowym tempie. Rodzą się jednak wątpliwości. Skoro w maju do funduszy napłynęło ponad 4,5 mld złotych, a aktywna osiągnęły poziom 132 mld złotych (aktywa wzrosły o ponad 9 mld złotych) to skąd prognoza, że na koniec roku będzie to 150 mld, czyli "jedynie" 18 mld złotych więcej niż na koniec maja? Prognoza zatem zakłada, że z obecnego poziomu do końca roku aktywa funduszy wzrosną już tylko o dwa takie majowe miesiące. Pytanie, co sprawi, że pieniądze przestaną płynąć? Pytanie drugie, co się stanie, gdy pieniądze przestaną płynąć? Pytanie trzecie, kto ma kupować, gdy pieniądze będą wycofywane, a OFE mają papierów "po korek"? Sytuacja robi się napięta, ale nie może być to podstawą do pochopnych decyzji. Kapitał może płynąć nadal, a tym samym zbyt szybka gra na spadek cen staje się ryzykowna.