Nowe rynki są coraz bardziej modne

Od ponad miesiąca indeksy akcji na rynkach wschodzących rosną znacznie szybciej niż w gospodarkach rozwiniętych. Paradoksalnie dzieje się to w warunkach, które teoretycznie powinny przeszkadzać we wspinaczce kursów - chodzi o trzymającą się blisko maksimów rentowność amerykańskich obligacji. Nie ma żadnej pewności, że moment przesilenia jest bliski

Publikacja: 23.06.2007 10:31

Pokaźne wzrosty WIG20 w pierwszych dniach czerwca, a później szybkie odrobienie strat po przejściowej korekcie mogło być dość zaskakujące, biorąc pod uwagę, że wcześniej indeks dużych spółek tkwił przez długie tygodnie w marazmie. Pojawiły się pytania, na ile zwyżka jest uzasadniona. Bliższe przyjrzenie się wydarzeniom na innych rynkach wschodzących przekonuje, że rekordy WIG20 są jak najbardziej uzasadnione świetną koniunkturą panującą na świecie.

Obserwowany bacznie przez globalnych inwestorów indeks MSCI Emerging Markets ma za sobą serię silnych zwyżek, które pozwoliły mu z łatwością przebić szczyt z początku czerwca. Sam ten fakt nie robi jeszcze takiego wrażenia, jak porównanie tempa zwyżki MSCI EM z odpowiednim indeksem MSCI dla rynków rozwiniętych (MSCI World Index). Przez ostatni miesiąc MSCI EM zyskał ponad 5 proc., podczas gdy MSCI World praktycznie stoi w miejscu.

Kolejna faza cyklu

Potwierdzeniem tych tendencji jest przyjrzenie się zmianom na poszczególnych giełdach. O tym, że rynki rozwinięte faktycznie się "schłodziły", świadczy choćby fakt, że amerykański S&P 500 nie powrócił do szczytu z początku miesiąca (1539 pkt) i ma wartość podobną jak przed miesiącem. Na rynkach wschodzących z kolei dowody na hossę nietrudno znaleźć. Przykładowo: podczas gdy jeszcze w połowie maja południowokoreański indeks Kospi znajdował się na poziomie 1600 pkt, to w ostatnich dniach sięgnął 1800 pkt. Węgierski BUX właśnie przebił szczyt z początku miesiąca. Dobre nastroje powróciły nawet na rynek rosyjski, który w kwietniu i maju wydawał się szczególnie nie w guście globalnych inwestorów. Od końca maja indeks RTS wzrósł z poniżej 1750 pkt do 1900 pkt.

Jak widać na wykresie, efektownie wygląda porównanie rocznych zmian obu indeksów MSCI. Od połowy maja różnica między rocznym tempem MSCI EM a tempem MSCI World skoczyła z zera do ponad 25 pkt proc. Tylko częściowo skok ten tłumaczy efekt niskiej bazy porównawczej (przed rokiem rynki wschodzące były pogrążone w głębokiej korekcie). Wykres sugeruje, że przewaga emerging markets nad rynkami dojrzałymi "porusza się" w długoterminowych cyklach. Od maja ub. r. do połowy maja tego roku trwała faza względnego schłodzenia koniunktury na rynkach wschodzących. Wykres przekonuje, że etap ten jest już za nami, a faza powrotu emerging markets jest już w pełni. Ważny jest jeszcze jeden wniosek. Różnica rocznych zmian indeksów jest jeszcze daleka od rekordów z kwietnia 2004 r. i z maja ub. r., kiedy to przekraczała 35 pkt proc. Skoro tak, to jest jeszcze miejsce na wzrosty.

Paradoks obligacji

Powrót rynków wschodzących do świetnej formy akurat w ostatnich tygodniach może być zaskakujący o tyle, że przecież w tym samym czasie mieliśmy do czynienia ze skokiem rentowności amerykańskich obligacji. Przecież zgodnie z "popularnym" poglądem, takie warunki nie tylko powinny zatrzymać hossę, ale wywołać masową ucieczkę inwestorów z rynków wschodzących w kierunku bezpiecznych amerykańskich papierów skarbowych.

O tym, że rosnąca rentowność obligacji bywa mylnie interpretowana jako najgorszy możliwy scenariusz dla rynków akcji, pisałem już przed tygodniem. Jak widać, wszystko zdaje się potwierdzać, że perspektywa podwyżki stóp w USA nie jest aż tak straszna dla giełd. Dobrze obrazuje to widoczne na wykresie porównanie wspomnianej już różnicy rocznych zmian indeksów MSCI ze zmianami rentowności 10-letnich obligacji amerykańskich. Kiedy rentowność spadała od połowy ub. r., indeks rynków wschodzących zachowywał się słabo. Kiedy rentowność wzrosła, taki sam skok stał się udziałem indeksu MSCI EM. Paradoks lub przypadek? Niekoniecznie. Jeśli wzrost rentowności obligacji jest wyrazem powrotu wiary inwestorów w perspektywy wzrostu gospodarczego w USA po okresie wzmożonych i najwyraźniej przesadzonych obaw, to wszystko zaczyna się układać w logiczną całość.Przewaga rynków wschodzących to również uzasadnienie dla dość dobrej kondycji WIG20, który mimo korekt cały czas ma szansę na sięgnięcie 4000 pkt (przypomnijmy, że ten poziom docelowy wynika z formacji flagi powstałej w maju). Chwilowo pęd ku rekordom osłabiła dywidenda KGHM (patrz ramka), ale jeśli utrzyma się trend wzrostowy na rynkach wschodzących, to wręcz nie ma sposobu, by również i WIG20 nie zanotował w nadchodzących tygodniach nowych rekordów. Jak przekonuje wykres, nasz rodzimy indeks jest niezmiennie silnie "związany" z MSCI EM - nawet mimo że w ostatnich miesiącach kapitał zagraniczny raczej omijał nasz rynek. Ta ścisła korelacja wydaje się już pewnikiem.

Ryzyko związane z próbą odpowiedzi na pytanie, czy przesilenie jest blisko? jest tak duże, że dobrym wyjściem jest trzymanie się trendu wzrostowego.

Dywidenda KGHM obniżyła WIG20

W czwartek indeksem WIG20 zachwiał spadek kursu KGHM, będący efektem odjęcia prawa do rekordowej dywidendy dla posiadaczy walorów miedziowego koncernu. Co prawda, formalnie dzień ustalenia tego prawa wypada dopiero w poniedziałek, jednak ze względu na system rozliczeń, ostatnią szansą na kupno akcji KGHM w celu "załapania się" na dywidendę była środa. W czwartek rano notowania koncernu faktycznie otworzyły się niemal idealnie na poziomie, jaki wynikał z odjęcia kwoty dywidendy (prawie 17 zł) od środowego kursu zamknięcia. Tym samym kurs KGHM powrócił do poziomu, jaki uzasadniony jest sytuacją na rynku miedzi.

Średniaki słabsze, ale nie bez szans

Średnie spółki są ostatnio w cieniu firm z WIG20. Indeks mWIG40 tkwi w trendzie bocznym. Zadyszka w tym segmencie nie jest zaskoczeniem - w końcu o przewartościowaniu

akcji średniaków i zbyt szybkim tempie wzrostu ich kursów mówiło się od dawna. Pozytywny jest natomiast fakt, że mWIG40 mimo tych obaw nie zanurkował, a jedynie ustabilizował się na poziomie bliskim rekordom. To daje spore szanse na kontynuowanie hossy. Nadzieje te mogą prysnąć, jeśli potwierdzi się spowolnienie gospodarki sygnalizowane przez stosunkowo słabe dane o produkcji przemysłowej - na razie za wcześnie, by mówić o przesileniu w gospodarce.

Japoński jen - wskazówka dla akcji

Kurs dolar/jena (USD/JPY) zachowuje się w ostatnich miesiącach podobnie jak indeks MSCI Emerging Markets. Od marca silnie zwyżkuje, obrazując rosnący apetyt globalnych inwestorów na ryzyko - o czym już pisaliśmy. Na tej podstawie można przypuszczać, że wraz z odwrotem graczy od rynków wschodzących również USD/JPY zanotuje silny spadek. Co więcej, zdarza się, że kurs jena daje sygnały ostrzegające przed przesileniem na rynku akcji. Tak właśnie było w lutym. Na wykresie USD/JPY widać było wówczas tzw. dywergencje względem MSCI EM (szczyty kursu były położone coraz niżej, podczas gdy maksima indeksu coraz wyżej).

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy