Polska giełda wykazuje się ostatnio sporą siłą, cały czas poruszając się w kanale wzrostowym, którego nachylenie ogranicza zbyt dynamiczny wzrost. Można zaryzykować twierdzenie, że kąt nachylenia jest proporcjonalny do funkcji napływu środków do funduszy emerytalnych i rozwadniania udziału w akcjach. Każdy zbyt szybki wzrost powinien skutkować skracaniem pozycji przez te fundusze, które są ograniczane maksymalnym 40-proc. zaangażowaniem w akcje. Drugim czynnikiem jest stały napływ pieniędzy do funduszy inwestycyjnych, który napotyka powiększający się strumień nowych emisji i kandydatów do realizacji zysków. Obserwujemy też trend polegający na swoistym arbitrażu deweloperskim, polegającym na wchodzeniu na nasz rynek zagranicznych firm (Orco, Warimpex, Immoeast itd.) operujących również w Polsce i wyrównywaniu wycen z zagranicznymi parkietami (JWC, Dom Development), co jest tendencją ze wszech miar pozytywną.
Za granicą tymczasem zauważamy sporą niepewność wywołaną przez doniesienia z rynku nieruchomości w USA i przełamaniem kilkudziesięcioletniego trendu spadkowego rentowności obligacji. Ta niepewność dotyczy jednak na razie głównie rynków rozwiniętych, bo emerging markets (m.in. Brazylia, Azja) trzymały się do tej pory bardzo mocno.
Wczoraj w Polsce niewątpliwie największym wydarzeniem było podwyższenie stóp przez RPP (podstawowa 4,5 proc.). I chyba słusznie, bo po co czekać do następnego miesiąca, skoro płace rosną (zaraz pewnie też ruszą w służbie zdrowia!), a konsumpcja musi zacząć działać proinflacyjnie. Większe stopy to kolejna przeszkoda dla deweloperów, bo oprócz wyższych kosztów finansowania zmaleje zdolność kredytowa kupujących. Nasz rynek zareagował spadkiem (WIG20
-2 proc.), do którego przyczynił się również kiepski początek w USA. Notabene giełda przy Wall Street ma coraz większe problemy ze wzrostem i wygląda jakby wchodziła przynajmniej w dłuższą korektę.
Investors TFI