Indywidualne Konta Emerytalne zostały pomyślane jako uzupełnienie dla obowiązkowego systemu emerytalnego. Okazały się jednak niewypałem. Najpoważniejszą przeszkodą na drodze do wzrostu popularności IKE jest, zdaniem wielu komentatorów, bardzo niski limit środków, które mogą być w ten sposób odkładane na przyszłość. Wynosi on obecnie 1,5 średniej płacy krajowej rocznie. Według posła Platformy Obywatelskiej Jarosława Urbaniaka, limit powinien zostać podniesiony do 10- lub nawet 12-krotności średniego wynagrodzenia. Jego zdaniem, dopiero wtedy IKE mają szansę stać się atrakcyjnym instrumentem. - Absolutne minimum to 500 proc. przeciętnej płacy - mówi poseł. Tymczasem zmiany proponowane przez rząd zakładają jedynie, że limit nie będzie mógł być niższy niż w poprzednim roku.
Beata Zduńczyk-Skup, rzecznik ING Nationale Nederlanden, zwraca z kolei uwagę na bardzo niski poziom wiedzy społeczeństwa o możliwościach, jakie daje III filar systemu emerytalnego. Według niej, kluczowym elementem powinna być kampania edukacyjno-informacyjna.
Jednym z elementów promocji może być rozpropagowanie faktu, że posiadacze indywidualnych kont emerytalnych, dzięki zwolnieniu ulokowanych tam oszczędności z podatku od dochodów kapitałowych, mają potencjalnie szanse na wypracowanie sobie bardzo wysokich zwrotów. Dzisiaj wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że w końcowym rozrachunku sporo mogą zyskać dzięki uldze podatkowej, nawet tej, która przysługuje w obecnym kształcie ustawy.
Zbigniew Jagiełło, prezes zarządu Pioneer Pekao TFI, uważa jednak, że obecna ulga będzie miała coraz mniejsze znaczenie. - W dużej części krajów Unii Europejskiej długoterminowe inwestycje kapitałowe są zwolnione z podatku. Wcześniej czy później będzie trzeba zmodyfikować podatek Belki w tym kierunku - twierdzi. Zwraca on uwagę, że problem zbyt niskich emerytur dotknie przede wszystkim osoby, które płacą obecnie minimalną składkę ZUS. Tymczasem z IKE korzystają w zdecydowanej większości zamożni. Według Zbigniewa Jagiełły, nawet niewielka ulga w podatku dochodowym mogłaby zmienić tę niedobrą sytuację. - Aby uniknąć zbytniego obciążenia budżetu należy zacząć od małej kwoty i sukcesywnie ją zwiększać. Gdyby pomysł podchwycono kilka lat temu, mielibyśmy to już za sobą - mówi Z. Jagiełło.
W podobnym tonie wypowiada się Beata Zduńczyk-Skup, która twierdzi, że klienci muszą otrzymać zachętę, która dawałaby im bardziej wymierne i natychmiastowe korzyści. - Cała kwota wpłacana na IKE powinna być odpisywana od podstawy opodatkowania - mówi.