Wczorajsza sesja jest o tyle szczególna, że kursy z jej zamknięcia wyznaczają wyniki osiągnięte w ostatnim kwartale i półroczu przez fundusze i inne instytucje profesjonalnie zajmujące się zarządzaniem powierzonymi kapitałami. Z tego względu do wyniku tej sesji należy podchodzi z dużą dozą ostrożności. Nie ma pewności, czym kierował się popyt, starając się utrzymać wysoki poziom cen. Czy były to rzeczywiste zakupy z myślą o rychłym ataku na szczyty hossy, czy też tylko zakupy mające podtrzymać korzystny poziom kursów (tzw. window dressing), by można było opublikować jak najlepszy wynik działalności inwestycyjnej?

Cóż, skala zakupów oraz ich determinacja nie wskazują na jakieś szczególnie poważne zakupy. Kursy nie skakały w górę przy byle okazji. Lepsze od prognoz dane makro w USA (np. jedna z miar inflacji okazała się niższa od podniesionych ostatnio oczekiwań analityków) nie wpłynęły szczególnie ożywczo na nasz rynek. Podobnie jak umacniający się złoty.

Fakt bierności popytu na wczorajszej sesji oczywiście nie oznacza, że trend właśnie zawraca (może i zawraca, ale tego w tej chwili nie wiemy). Atak na szczyt jest możliwy choćby tylko dlatego, że nadal mamy hossę, a więc z próbą wzrostu cen należy się liczyć. Ważniejszym pytaniem nie jest jednak to, czy dojdzie do ataku, ale czy będzie on skuteczny? Czy popyt będzie na tyle silny, by wydźwignąć ceny na dziewicze poziomy i je tak wysoko utrzymać. Obserwując dwie ostatnie sesje można mieć co do tego wątpliwości. No ale w końcu wątpliwości co do zwyżki cen było w ostatnich miesiącach mnóstwo, a na ile się one zdały, wyraźnie pokazuje obecny poziom notowań. Bliskość rekordów kusi, by jeszcze raz spróbować.

Patrząc na ostatni tydzień przez pryzmat analizy technicznej można dojść do wniosku, że właściwie nic się nie zmieniło. Kursy wahały się w stosunkowo wąskim przedziale wartości. Nadal najważniejszym wsparciem w tej chwili pozostają okolice 3600 pkt. Zejście niżej oznaczałoby poważny sygnał słabości rynku, który mógłby być wykorzystany przez graczy średnioterminowych. Dopóki się to nie wydarzyło i wsparcia mają się dobrze, nie ma się co martwić. Rynek raz spadnie, raz wzrośnie, ale ważne jest, że ciągle nie pozwala na zmianę nastawienia z prowzrostowego na prospadkowe.