Dla menedżerów polujących na inne firmy to złoty okres. Fuzje i przejęcia biją rekordy, ekscytują analityków i graczy giełdowych. Wiadomo, że zarabiają na nich szefowie firm i doradzające przy takich transakcjach banki inwestycyjne.
Według szacunków nowojorskiej firmy konsultingowej Freeman&Co, tylko w okresie styczeń-maj 2007 r. te ostatnie z opłat za doradztwo przy fuzjach i przejęciach zainkasowały 25 miliardów dolarów. Promują duże transakcje, bo jeśli ich wartość przekracza miliard dolarów, z prowizji inkasują 0,5 proc. sumy.
Jak na tym wychodzą akcjonariusze? W większości marnie. Zarówno w krótkiej, jak i długiej perspektywie.
Ostatnio, kiedy włoski UniCredit ogłosił plan przejęcia, za 30 miliardów dolarów banku Capitalia, lokalnego konkurenta, jego akcje w ciągu kilku tygodni straciły 10 proc. A jest to jeden z wielu przykładów.
Wielka wpadka Daimlera