Poniedziałkowe fiasko ataku podaży stało się dogodnym momentem do ataku popytu. Zwykle tak się dzieje, że nieudany atak, a więc ujawnienie faktycznej słabości jednej strony, jest wykorzystany przez drugą. Wczoraj mieliśmy tego przykład. W poniedziałek było blisko do przełamania jednego z pierwszych wsparć. Prawdę mówiąc, jego znaczenie było stosunkowo ograniczone (bo była to linia wznosząca), ale jednak było to wsparcie, które obserwowała duża liczba graczy. W chwili naruszenia linii było sporo emocji, ale podaż nie spisała się wystarczająco dobrze. Przez resztę poniedziałkowej sesji ceny rosły, a wczoraj mieliśmy tylko tego wzrostu kontynuację. W dobrym otwarciu pomógł nam rynek amerykański, gdzie indeksy mimo przeciwności (ropa) zyskały na wartości.

Zaczęliśmy mocno i popyt kontrolował sytuację właściwie przez cały dzień. W południe, po pierwszej fali wzrostu, ceny nie wykonały nawet korekty, a jedynie skonsolidowały się w okolicy szczytów. Płaska korekta sugerowała, że ceny będą rosły i faktycznie, po jakimś czasie, zwyżka była kontynuowana. Sesja należy do byków i dzięki niej jest szansa na rekordy także w przypadku indeksu.

Patrząc na rynek z punktu widzenia analizy technicznej należy oczywiście odnotować rekordowe poziomy na rynku terminowym. Indeksowi się to nie udało, ale wiele wskazuje, że uda się dziś. Tym bardziej że brak notowań w USA sprzyja popytowej

samowoli.

We wczorajszym wzroście nie tyle sam ruch cen był ciekawy, ile zachowanie się LOP. Do tej pory rosła ona wraz z cenami, podkreślając nieustępliwość posiadaczy krótkich pozycji. Wczoraj za to było widać chwilami zwątpienie niedźwiedzi. Kilka szybkich skoków cen w górę było wywołanych zamknięciem krótkich pozycji. Jest to ważny sygnał. Oznacza on, że coraz większa część inwestorów akceptuje wzrost cen. Gdy będzie ich wystarczająca ilość, hossa się zakończy, bo kapitał po stronie kupna będzie zbyt mały. Na razie tego momentu nie osiągnęliśmy. Potwierdza to końcówka sesji. LOP ponownie rosła, a ceny nieznacznie oddaliły się od poziomu szczytu dnia. Można wnioskować, że część graczy postanowiła wykorzystać wysokie zamknięcie do zajęcia "dogodnej" krótkiej pozycji. Czy ta faktycznie taka będzie, czas pokaże. W tej chwili takie zagranie wydaje się bardziej obstawianiem niż inwestowaniem.