Prezes i wiceprezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych oraz członek zarządu PZU zostawili wczoraj po sobie puste miejsca we władzach spółek. Wkrótce zwolni się też posada przewodniczącego rady nadzorczej KGHM, bo jej szef został właśnie prezesem najbardziej dochodowego komórkowego operatora w kraju - Polkomtela. Zmiany na najwyższych stanowiskach w zarządzie PSE spowodują na pewno kolejne rotacje we władzach sieci Plus (energetyczna firma jest akcjonariuszem operatora).
Wszystkie wymienione spółki kontroluje Skarb Państwa, a za zmianami stoi w większości przypadków polityka, nie zaś merytoryczne uwagi do sposobu kierowania przedsiębiorstwami. Rządzących nie zrażają opinie ekspertów. - Firma, w której nie ma spokoju, zwłaszcza na najwyższych szczeblach zarządzania, traci w oczach inwestorów - przekonuje profesor Cezary Suszyński z SGH.
Resort skarbu nie ujawnia przyczyn zmian w zarządach swoich firm. Wiadomo jednak, że odwołani prezesi PSE od dłuższego czasu nie cieszyli się poparciem związkowców z Solidarności, obawiających się konsolidacji w Polskiej Grupie Energetycznej (obok PSE tworzą ją BOT, Zespół Elektrowni Dolna Odra i osiem spółek dystrybucyjnych). Konsolidacją energetyki zajmują się wspólnie ministerstwa gospodarki i skarbu, ale ich współpraca niespecjalnie się układa. Odwołanego właśnie prezesa PSE, który zarządzał budową grupy, popierał silniej resort gospodarki niż skarbu.