Szanse na kontynuację są większe niż ryzyko załamania

Rynki wschodzące pędzą w górę, a dojrzałe przeżywają co najwyżej zadyszkę. Chociaż groźba globalnej zmiany nastrojów będzie tym większa, im bardziej kursy jeszcze wzrosną, to na razie nic nie wskazuje na to, by korzystne trendy miały się szybko zmienić

Publikacja: 07.07.2007 09:39

W takich warunkach jak obecnie inwestorzy mają zawsze dylemat - czy trzymać się trendu wzrostowego, czy czekać na nieuchronną korektę? Problem polega na tym, że moment owej nieuchronnej korekty trudno jest przewidzieć. Analiza techniczna ma jednak gotową odpowiedź na to zasadnicze pytanie. Brzmi ona - trzymać się trendu. Potwierdzają to zresztą doświadczenia z poprzednich lat. Ile już razy wydawało się, że trend wzrostowy musi się skończyć i ile razy przekonanie to sprawdzało się dopiero po kolejnych tygodniach zwyżki?

Owszem, w większości przypadków akcje nie są tanie w stosunku do zysków wypracowywanych przez spółki i kupowanie ich z myślą o długoterminowej inwestycji nie wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. To nie zmienia jednak tego, że siła trendu daje wciąż szanse na zarobek tym inwestorom, którzy mają średnioterminowy horyzont i są gotowi zdecydowanie uciąć straty w razie spadku, który przestanie nosić znamiona zwykłej krótkoterminowej korekty.

Mówiąc konkretniej - jaka jest granica między ową "zwykłą" korektą a większym ruchem w dół? Wskazówki na ten temat daje obserwacja wahań WIG20 na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy. W tym czasie zanotowaliśmy 11 ruchów w dół o przynajmniej 3 proc. Dwa największe z nich (w sierpniu 2006 oraz na przełomie lutego i marca) sprowadziły WIG20 o 9,4-9,5 proc. w dół. Za granicę oddzielającą "szum" od silniejszych spadków można uznać poziom 4 proc. Po jego przekroczeniu WIG20 spadał przeciętnie o kolejne 3,3 proc. Z takim więc ryzykiem należy się liczyć.

Rynki wschodzące

nadal w modzie

W każdym razie korekta to kwestia przyszłości, a obecnie mamy do czynienia z trendem wzrostowym. Najbardziej sprzyjającym dla kursów akcji naszych rodzimych spółek są świetne nastroje panujące na rynkach wschodzących. Już przed dwoma tygodniami wskazywaliśmy, że emerging markets cieszą się dawno niewidzianą popularnością wśród inwestorów, o czym świadczy lepsze zachowanie ich indeksów na rynkach rozwiniętych, przede wszystkim w USA.

Śledzony bacznie przez inwestorów na całym świecie indeks MSCI Emerging Markets ma za sobą serię nowych rekordów. Okazało się, że korekta w poprzednim tygodniu była chwilowa. Właściwie jedynym rynkiem wschodzącym (spośród liczących się), który nie odczuwa korzyści z ogólnoświatowej mody na ryzyko, są Chiny (patrz ramka). Inne giełdy - nawet w Azji - rosną jednak w tempie nie- ustępującym najlepszym okresom hossy. Przykładowo południowokoreański indeks Kospi od dołka z końca czerwca podskoczył już o 7,4 proc. Świetne nastroje ciągną w górę również giełdy w takich krajach, jak Brazylia, Turcja, Węgry, Czechy. Przed tak powszechną modą na rynki wschodzące kursy dużych spółek na naszej giełdzie po prostu nie mogą się "obronić". Tym bardziej że od dłuższego czasu WIG20 jest niemal kopią indeksu MSCI Emerging Markets.

Duży apetyt na ryzyko

Zagrożeń dla hossy nie widać również w otoczeniu rynkowym. Nic nie świadczy o tym, że wśród globalnych inwestorów przemija apetyt na ryzyko. Miernik tego apetytu, kurs dolar/jen (USD/JPY), po kilkudniowej korekcie powraca ku niedawnym szczytom. Świadczy to o tym, że inwestorzy znowu chętnie biorą pożyczki w jenach, wymieniają je na dolary i lokują w wyżej oprocentowanych lokatach w USA (operacje "carry trade"). Przypomnijmy, że kurs USD/JPY dlatego jest tak ważny, bo porusza się w trendach takich, jak wspomniany MSCI Emerging Markets, a czasem pomaga nawet przewidzieć zmiany tendencji na rynkach wschodzących.

Negatywne sygnały nie napływają również z rynków surowcowych. Wręcz przeciwnie, to właśnie rosnące ich ceny są jednym z głównych czynników pomagających akcjom na rynkach wschodzących wspinać się na coraz wyższe poziomy. Rekordy biją ceny ropy naftowej, coraz wyższe są też notowania miedzi. O znaczeniu tych czynników przekonuje fakt, że w ostatnim czasie to właśnie spółki surowcowe (PKN Orlen, KGHM) są motorem zwyżki WIG20. Słowem, mamy hossę na wszystkich rynkach, a to w przeszłości zawsze pomagało w osiąganiu rekordów przez nasze rodzime indeksy. W tej sytuacji sięgnięcie przez WIG20 poziomu 4000 pkt w perspektywie nadchodzących tygodni nie wydaje się czymś nierealnym. O takim scenariuszu piszemy konsekwentnie zresztą już od końca maja, kiedy indeks największych spółek wybił się z formacji flagi.

Owszem, nie jest problemem wskazać zagrożenia dla hossy. Wyceny spółek z WIG20 są wyższe niż w poprzednich miesiącach. Jak wynika z naszych obliczeń, wskaźnik cena/zysk ważony udziałami poszczególnych firm w indeksie blue chips przekroczył 23,6. To oznacza, że jest już wyższy niż nawet na szczycie poprzedzającym majową korektę (kiedy wynosił 22,8).

Inne zagrożenie to ryzyko dalszego wzrostu stóp procentowych, których niski poziom był dotąd jednym z filarów hossy. Negatywne czynniki można by mnożyć, ale ich cechą wspólną jest trudny do oszacowania moment, w którym zaczną wywierać realny wpływ na koniunkturę.

WIG20 naruszył linię kanału

Od połowy maja WIG20 znajduje się w średnioterminowym trendzie wzrostowym. Jego linia jest obecnie kluczowym wsparciem. Ewentualne przebicie tego poziomu stanowiłoby pierwszy sygnał ostrzegawczy przed zmianą korzystnej tendencji. Na razie nie zapowiada się na to choćby dlatego, że nie został jeszcze zrealizowany potencjał wzrostowy, wynikający z formacji flagi, jaka powstała na wykresie indeksu w maju. Potencjał ten powinien pozwolić WIG20 dotrzeć przynajmniej do psychologicznej bariery 4000 pkt. W długim terminie o ruchach indeksu decyduje natomiast roczny kanał wzrostowy. W piątek WIG20 naruszył górną jego linię, co dobitnie świadczy o sile byków. Może to być również zapowiedź przyspieszenia trendu wzrostowego. Droga indeksu największych spółek do 4000 pkt może się zatem okazać krótsza, niż się do niedawna wydawało.

Za oceanem chwilowa zadyszka?

Amerykański indeks S&P 500 znajduje się w średnioterminowym trendzie bocznym. To zjawisko zdecydowanie odbiegające od sytuacji między marcem i majem, kiedy wskaźnik konsekwentnie bił rekordy. Trend boczny nie jest najgorszym scenariuszem, jakiego mogli się obawiać inwestorzy. Od dawna pojawiały się głosy, że kursy rosną zbyt szybko w stosunku do perspektyw gospodarczych i w obliczu możliwej podwyżki stóp procentowych. Skoro zatem korekta przybrała postać trendu bocznego, a nie głębokiej przeceny, to jest to sygnał optymistyczny. Nie ma szczególnych powodów, by oczekiwać, że wybicie z rysującego się trójkąta symetrycznego nastąpi w dół. W długim terminie hossa na rynku amerykańskim nie jest zagrożona, a "domyślny" kierunek zmian cen jest wzrostowy. Potwierdza to zachowanie technologicznego indeksu Nasdaq Composite, który nie poddał się korekcie.

Chiny podążają własną ścieżką

Chiński rynek akcji przeżywa trudne chwile. Kiedy już wydawało się, że indeks CSI 300 ostatecznie odrobił straty z wyprzedaży na przełomie maja i czerwca (wywołanej przez nagłe podniesienie przez władze podatku od obrotu akcjami), sprzedający zaatakowali po raz drugi. Od połowy czerwca indeks spadł o jeszcze więcej niż poprzednio (blisko 18 proc.). W efekcie pojawiło się ryzyko powstania formacji podwójnego szczytu. Na szczęście w piątek CSI 300 obronił ostatni dołek, tym samym oddalając tę groźbę.

Na innych rynkach wschodzących zawirowania w Chinach nie robią wrażenia. Wygrał pogląd, że skoro wcześniejsza gwałtowna zwyżka była pokłosiem odizolowania chińskich giełd i niepohamowanej żądzy zysku lokalnych graczy (dostęp zagranicznych inwestorów jest mocno ograniczony), to również obecne wahania nie są powodem do niepokoju.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy