Prezydent Francji Nicolas Sarkozy chce, aby partnerzy Francji w strefie euro na nowo przemyśleli politykę budżetową i walutową. Wczoraj mówił o tym ministrom finansów państw tego obszaru.
Francja będzie cięła podatki, by przyspieszyć wzrost gospodarki, ryzykując zwiększenie deficytu budżetowego. Dla Sarkozy?ego koniunktura gospodarcza jest priorytetem. Jeszcze trzy miesiące temu władze Francji obiecały, że do 2010 r. zostanie zlikwidowany deficyt budżetowy, a teraz mówi się o przesunięciu terminu realizacji tego zobowiązania na 2012 r. W przyszłym roku deficyt budżetowy, według pierwotnych założeń, miał spaść poniżej 2 proc. produktu krajowego brutto, ale redukcja podatków o 11 miliardów euro sprawi, że dziura w kasie państwa może wynieść 2,5 proc. PKB.
Eric Chaney, główny ekonomista banku Morgan Stanley w Europie, uważa, że samo przesunięcie daty likwidacji deficytu na 2012 r. nie miałoby większego znaczenia i rynek finansowy nie przywiązywałby do tego większej wagi, "gdyby nie podejrzenie, iż Francja próbuje zrujnować zmodyfikowany Pakt Stabilności i Wzrostu". Zapisy tego dokumentu mają chronić euro. Zgodnie z Paktem, rządy w okresie dobrej koniunktury powinny redukować deficyt o 0,5 punktu procentowego PKB rocznie.
Według Klausa Baadera, ekonomisty amerykańskiego banku inwestycyjnego Merrill Lynch, Sarkozy kwestionuje niektóre podstawowe reguły zachowania w strefie euro.
Wyprawa prezydenta na comiesięczne spotkanie ministrów finansów była pierwszą wizytą tej rangi polityka od trzech lat, a drugą w historii. W 2004 r. na posiedzeniu ministrów finansów pojawił się premier Włoch Silvio Berlusconi, by bronić budżetu. - Gospodarka, wzrost, pełne zatrudnienie - to tak ważne zagadnienia, że bezpośrednio powinni się nimi zająć szefowie państw i rządów - powiedział Sarkozy w wywiadzie dla "Journal du Dimanche". Jego zdaniem, jesienią mógłby się odbyć szczyt przywódców państw i rządów, by "przedyskutować politykę gospodarczą".