Polski rynek części samochodowych rośnie co roku o kilkanaście procent. Jeszcze szybciej wzrastają przychody i udziały rynkowe jego liderów, w tym giełdowych dystrybutorów.
- W najbliższych latach należy oczekiwać dalszego, systematycznego wzrostu wartości rynku części zamiennych w Polsce - uważa Alfred Franke, właściciel firmy Motofocus, która monitoruje branżę. Jego przedsiębiorstwo szacuje, że w tym roku łączna wartość sprzedaży części w Polsce, liczona w cenach netto hurtowników (bez szarej strefy), wyniesie 4,8 mld zł. To ponad 14 proc. więcej niż w roku ubiegłym.
Podobnej dynamiki wzrostu spodziewa się w kolejnych latach. - Za wzrostem rynku przemawiają cztery czynniki: rosnąca liczba samochodów (wciąż jest poniżej średniej zachodnioeuropejskiej, jeżeli chodzi o liczbę mieszkańców przypadających na jeden pojazd), coraz większa świadomość techniczna kierowców, którzy są bardziej skłonni do przeprowadzania przeglądów okresowych, zaawansowanie techniczne samochodów (droższe części) oraz rosnąca zamożność społeczeństwa - wyjaśnia A. Franke.
- Patrząc na obecne nasycenie rynków w krajach Europy Zachodniej, możemy być spokojni o naszą przyszłość. Tłuste lata dla dystrybutorów części zamiennych dopiero nadchodzą - mówi Adam Gajewski, szef marketingu JC Auto. W tej chwili liderzy, czyli trzy spółki giełdowe oraz grupy zakupowe AD Polska i Auto Union Polska (skupiające po kilka średniej wielkości hurtowni regionalnych), kontrolują mniej niż 50 proc. rynku (w segmencie aut osobowych). Inter Cars, po połączeniu z JC Auto, będzie miał w nim około 20-proc. udział.
Miejsca na konsolidację jest więc sporo, choć niekoniecznie w formie klasycznych przejęć małych, lokalnych dystrybutorów przez największe firmy. Dla dużych dystrybutorów ważniejsza od akwizycji może być rozbudowa sieci własnych hurtowni i zwiększanie liczby warsztatów i sklepów motoryzacyjnych, do których dostarczają części zamienne. - Naszym zdaniem, za kilka lat, 4-5 największych dystrybutorów będzie kontrolować 80 proc. rynku - mówi Bogdan Stankiewicz, prezes Foty. - Pozostałe udziały będą w rękach mniejszych, niszowych firm. Jednak jeżeli mniejsi gracze zdecydują się działać samodzielnie, to mogą mieć kłopot z przetrwaniem - dodaje.