Łódzka firma prowadząca placówki Sphinx i Chłopskie Jadło założyła w Niemczech spółkę Sfinks Deutschland. Jej kapitał zakładowy wynosi 125 tys. euro. Będzie otwierać i prowadzić restauracje giełdowej firmy na terenie Niemiec. Pierwsza z nich ma ruszyć pod koniec tego roku.

Czy to oznacza, że Sfinks definitywnie rezygnuje z przejęcia niemieckiej sieci restauracji (list intencyjny strony podpisały jeszcze w listopadzie ubiegłego roku)? Giełdowa spółka odpowiada wymijająco. - Na razie jest za wcześnie, żeby o tym mówić. Prawdopodobnie w ciągu kilku tygodni będzie decyzja rady nadzorczej, dotycząca planów rozwojowych w Niemczech i wtedy poinformujemy o nich rynek - mówi Michał Seider, wiceprezes Sfinksa.

Firma chce też kupić sieć restauracji w naszym kraju. - Są co najmniej dwa konkretne podmioty, którymi jesteśmy zainteresowani - mówi M. Seider. Dodaje, że w grę wchodzą niewielkie sieci, ale o ciekawych brandach.

Pod koniec stycznia Sfinks ogłosił ambitną strategię. Oprócz wyjścia za granicę, spółka chce otworzyć w Polsce w ciągu kilku lat kilkadziesiąt nowych restauracji. Pieniądze pozyska m.in. ze sprzedaży obligacji (o wartości maksymalnie 100 mln zł). Decyzję w sprawie ich emisji pod koniec czerwca podjął zarząd Sfinksa. Jednak zanim ten program ruszy, minie kilka miesięcy. Tymczasem spółka potrzebuje pieniędzy. Dlatego podwyższyła limit kredytowy z 50 do 55 mln zł. - Skończyła nam się linia kredytowa i te 5 mln to "pomost" do czasu pozyskania środków z emisji obligacji - wyjaśnia wiceprezes Seider.