Początek dnia był zły. Nikogo to nie dziwiło, skoro dzień wcześniej rynek amerykański zaliczył drugi co do wielkości w tym roku dzienny spadek indeksów. To musiało znaleźć swoje odzwierciedlenie w wycenie innych aktywów na świecie. Spadły ceny w Japonii,
w Europie, a więc spadły także i w Polsce. Początkowa skala przeceny nie była zbyt duża w stosunku do zakończenia regularnej sesji w USA. My już mogliśmy zareagować także na niewielką poprawę nastrojów po publikacji wyników finansowych Amazon. Spadku nie dało się uniknąć. Był on kontynuowany także po rozpoczęciu notowań na rynku kasowym.
Około 10.00 do akcji przystąpił popyt. Najpierw dość nieśmiało,
ale później już bardziej zdecydowanie. Korekty wzrostu były niewielkie, co pozwalało na oczekiwanie jego kontynuacji. Zwyżka cen okazała się na tyle duża, że nie tylko udało się wyciągnąć ceny na
poziom otwarcia sesji, ale także zbliżyć (indeks) do okolic poprzedniego zamknięcia. W efekcie nadal przebywamy w konsolidacji. Nic pod tym względem się nie zmieniło. Głównym powodem pogorszenia nastrojów były informacje