W Opocznie pochowane są miny

Z Arturem Kłoczko, prezesem Opoczna, wieloletnim przewodniczącym rady nadzorczej Cersanitu i współpracownikiem Michała Sołowowa, jednego z największych inwestorów giełdowych, rozmawia Katarzyna Sadowska

Publikacja: 28.07.2007 10:22

Ponad pół roku kieruje Pan Opocznem i do tej pory niechętnie wypowiadał się na ten temat. Był Pan zaskoczony tym, co zastał w spółce?

Wiele rzeczy widziałem w życiu, ale stanem Opoczna byłem naprawdę zszokowany.

Czym najbardziej?

Sęk w tym, że tam nie było nawet przysłowiowych trupów w szafie. Bo trup to jest trup - jeśli już z szafy wyleci, to się go sprząta i tyle. Tymczasem tam są miny, na które, jak się wejdzie - urywają ręce i nogi. I one są tam jeszcze gdzieś pochowane.

Brzmi groźnie - jakie miny już udało się znaleźć i jakich Pan się jeszcze spodziewa?

Na razie "natrafiliśmy" na kiepski stan zakładów, przestarzałe procedury wewnętrzne... A co dalej? Trudno powiedzieć. To jest pole minowe. Co prawda, nie jestem saperem, ale te miny trzeba będzie rozbroić.

Co jest aktualnie w Pana ocenie największą bolączką Opoczna?

Główny problem polega na tym, że zarządy do tej pory popełniały grzech zaniechania i nie myślały o rozwoju zakładów. W efekcie zakłady są przestarzałe. Wtedy, gdy np. Cersanit i Paradyż budowały swoją potęgę, inwestowały w nowe technologie i przenosiły zakłady do stref ekonomicznych, zarząd Opoczna wybudował jeden zakład - Mazowsze - korzystający z dziś już częściowo przestarzałych rozwiązań technologicznych.

W jednym z zakładów stosuje się technologię podwójnego wypału płytki, której nie używa już nikt w Polsce ani na świecie. Przy obecnych cenach gazu łatwo policzyć, jak jest nieefektywna. I nikt przez kilka lat nie zrobił nic, aby ten zakład zmodernizować. W drugim z zakładów trzeba wymienić dach, bo jest opinia, mówiąca o niebezpieczeństwie zawalenia. I teraz jest pytanie: czy inwestować w stary budynek?

Poprzednie zarządy spółki dostały wysokie wynagrodzenia i wielomilionowe odprawy...

Tak, zgadza się, przynajmniej jeśli chodzi o zarząd, który unikał odpowiedzialności, udzielając dyrektorom notarialnych upoważnień do podejmowania decyzji.

Którzy w związku z tym pewnie niemało zarabiali?

W Opocznie są jeszcze menedżerowie wyższego szczebla, którzy od kilku miesięcy przebywają na zwolnieniach lekarskich. Modne stało się ostatnio "uciekanie" na zwolnienia, a najbardziej rozchwytywani są psychiatrzy. W związku z tym najpierw spółkę, a teraz już Skarb Państwa (a właściwie ZUS) kosztuje to około 700-800 zł dziennie od osoby, bo mają dość wysokie pensje. Robię wszystko, żeby nie wyciągano z firmy pieniędzy. Ale to jest bardzo trudne. Jestem stroną chyba w dziewięciu tego typu sprawach sądowych.

I nie można z tym nic zrobić? Ktoś musiał przecież podpisać z nimi umowy? Kto? I kto z tych umów korzysta - powiedzmy inwestorom...

Dyrektorzy, którzy byli zatrudnieni przez poprzednie zarządy Opoczna, podpisywali z pracodawcą umowy o pracę, w niektórych przypadkach z klauzulą o zakazie konkurencji. Ja to nazywam "ukrytym socjalem".

A jak Pan ocenia pracę poprzedników?

Najlepszym świadectwem działalności poprzednich zarządów jest ubiegłoroczna kilkumilionowa strata spółki. Ale w firmie jest w ogóle mnóstwo przykładów złego zarządzania.

Konkretnie?

Na przykład płatności - dokonywane były raz w tygodniu. Rosła górka faktur, rosły zobowiązania i trzeba było je zapłacić z pieniędzy, których wpływało coraz mniej. I taki stan zastałem 8 stycznia. Przyszła do mnie pani i powiedziała: Panie prezesie, to jest lista płatności - ale nie ma pieniędzy. A ja na to - jak to? Ano tak to - usłyszałem.

Kontrahenci się niecierpliwili?

Odbierałem codziennie dziesiątki telefonów z pytaniem: kiedy dostanę moje pieniądze? A najbardziej aktywni byli beneficjenci umów o zakazie konkurencji, na przykład byli dyrektorzy.

Skoro spółka była fatalnie zarządzana, o czym świadczą jej wyniki finansowe, a doskonale opłacała menedżerów, może powinna zażądać od nich odszkodowań? No i kto się na to godził - którzy właściciele pozwalali sobie na coś takiego? Ktoś przecież wsadził Opoczno na minę.Opoczno wydało w zeszłym roku na usługi doradcze około 5 milionów złotych, a dla porównania Cersanit - około 150 tysięcy... Myślę jednak, że za wcześnie na tak poważne wnioski i oskarżenia. Doprowadzenie firmy do tego stanu trwało kilka lat i odpowiada za to wiele osób. Na razie staramy się "wyjść na prostą" o własnych siłach.

Jakie w związku z tym, o czym Pan mówi, były nastroje szeregowych pracowników firmy?

Ludzie się bali, bo nie byli pewni przyszłości. Co ciekawe, był też podział na pracowników zakładu w Opocznie i "warszawkę", która korzystała z synekur. Wydaje mi się, że ludzie potrzebują teraz czasu, żeby ocenić, czy nowy gospodarz jest dobry, czy zły.

Mówiło się o tym, że Cersanit zainwestował w Opoczno głównie dla marki.

Świetna marka Opoczna to prawda - nikt tego nie neguje. Pozostała część, właściwie ta najważniejsza, czyli produktowa, jest mitem. A konkurencja poszła bardzo mocno do przodu - nawet mniejsze spółki.

Czy w związku z tym spółka będzie produkować głównie tańsze, gorzej pozycjonowane na rynku płytki?

Nie ma takiego założenia. Ale na chwilę obecną w tych zakładach i przy tej technologii nie da się wyprodukować wyżej pozycjonowanych płytek. Bo za wzornictwem i marką musi stać jakość.

To co dalej z Opocznem? Domyślam się, że opcji jest kilka: można zamknąć zakłady i zmodernizować, postawić nowe obok albo zbudować nowe w specjalnej strefie ekonomicznej...

Pewnie tak. Ale zastanawiamy się nad tym, co z tym fantem zrobić. Porządkujemy to, co jesteśmy w stanie uporządkować. Dziś jest koniunktura, z której korzystamy, a jutro może jej nie być. I teraz każdy bank chętnie pożyczy pieniądze na budowę zakładu, ale trzeba będzie te kredyty spłacić.

Na razie walczymy na rynku, co nie jest łatwe, bo Opoczno straciło go sporo. Ale jestem bardzo zadowolony z regionalnych dyrektorów sprzedaży, którzy - w mojej opinii - robią dobrą robotę.

To jaka jest teraz strategia Opoczna?

Głównym zadaniem było doprowadzenie do wykorzystania 100 procent mocy produkcyjnych Opoczna. I tak dzisiaj jest. Renegocjujemy umowy handlowe z dostawcami urządzeń, surowców i tak dalej. I to jest normalna praca organiczna. Ale nie jestem w stanie dziś powiedzieć, co dalej. Nie ma jeszcze chyba dobrego pomysłu.

Nie bierzecie chyba jednak pod uwagę zamknięcia na jakiś czas zakładów, które mają w 100 procentach wykorzystane moce? To byłby chyba prezent dla konkurencji...

Polski rynek płytek zrobił się bardzo ciasny. Mniejsze firmy tylko czekają, aż zrobi się jakaś luka, żeby ją zapełnić. W ceramice jest podobnie. Inwestycje trzeba robić płynnie - linię produkcyjną najlepiej zamknąć i zmodernizować w momencie, gdy uruchamia się nową. Podjęcie decyzji inwestycyjnej w Opocznie oznaczałoby zamknięcie zakładu na kilka - może sześć, może osiem - miesięcy. A są przecież ludzie, spółka musi coś sprzedawać...

Jakich wyników Opoczna - po ubiegłorocznej stracie - powinniśmy się spodziewać w tym roku?

Myślę, że damy sobie radę. Powinniśmy osiągnąć w tym roku jakiś zysk.

Bardzo zależało Państwu, żeby Opoczno i Cersanit traktować jako oddzielne podmioty. Od pewnego czasu nie zasiada już Pan w radzie nadzorczej Cersanitu. Jak określiłby Pan teraz swoją rolę w tej spółce?

Moja rola w Cersanicie jest żadna. Oczywiście, mam do tej firmy pewien stosunek emocjonalny. Byłem z nią związany odsamego początku, czyli od 1997 roku. Znam ją dobrze i w związku z tym, jeśli ktoś w ramach grupy mnie o coś zapyta - to chętnie odpowiem. (śmiech)

Kiedy ruszy zapowiadana przez Michała Sołowowa (głównego akcjonariusza Cersanitu - red.) inwestycja w linię do produkcji płytek w Rumunii?

Projekt powinien być gotowy jeszcze w tym roku. Budowę, po zdobyciu niezbędnych zezwoleń, chcemy rozpocząć w przyszłym roku.

Grupa umacnia się w Europie Środkowej i Wschodniej. Buduje zakład na Ukrainie, będzie rozbudowywać zakład w Rumunii, przejęła pięć firm w Rosji. A czy są jakieś Są.

Jakie? Gdzie?

Najpierw w Niemczech.

To będzie budowa od podstaw czy przejęcie?

Ani to, ani to. To znaczy... nie mogę tego zdradzić. Ale to bardzo prosty pomysł. Często proste pomysły są genialne.

Ten projekt jest już jakoś określony w czasie?

W przyszłym roku powinniśmy zacząć realizować tę - nazwijmy to - zachodnią strategię.

A co ze Wschodem, czyli z Chinami?

Nigdy nie mówiliśmy o Chinach, jako głównym punkcie naszej strategii. Ale mamy tam przedstawicielstwo. To bardzo interesujący rynek. I - żeby była jasność - gdybyśmy chcieli coś tam robić, to z przeznaczeniem na tamten rynek. Raczej nie będziemy produkować w Chinach i przywozić towaru do Europy. Po co jeździć z drzewem do lasu.

Czyli w Chinach nic prędko się nie wydarzy?

Ten pomysł jest, ale nie na dzisiaj. Ale z drugiej strony - życie jest dynamiczne. Jesteśmy aktywni i szukamy ciekawych projektów. Jeśli taki projekt się trafi - kto wie?

Jak ocenia Pan teraz polski rynek? Jest jeszcze szansa na konsolidację?

Powiem tak - gdyby nie obecna koniunktura - byłoby na pewno kilka firm do kupienia. Ale dopóki płytki dobrze się sprzedają, konsolidacji raczej nie będzie, bo każdy wysoko się ceni. Trudno powiedzieć, jak długo to potrwa. Poczekamy, zobaczymy...

A jakie są Pana oczekiwania co do koniunktury na rynku materiałów budowlanych, a może i szerzej - rynku nieruchomości?

To, co dzieje się na rynku materiałów, jest moim zdaniem trochę niebezpieczne, bo wzrosty są zbyt gwałtowne i mogą zmienić się w równie gwałtowne spadki. Bezpieczniejszy byłby nieco wolniejszy, ale bardziej stabilny wzrost.

A nieruchomości? Ceny rosną, bo buduje się za mało, a buduje się za mało, bo nie ma gdzie. I nie chodzi o to, że brakuje ziemi, bo ziemi jest przecież mnóstwo. To kwestia braku decyzji administracyjnych o warunkach zabudowy i planach zagospodarowania. Tu jest największy problem.

fot. archiwum

CV

Artur Kłoczko jest absolwentem Politechniki Świętokrzyskiej w Kielcach.

Kierował m.in. spółką ECHO-PRESS (wydawca dziennika "Echo Dnia") i MITEX-TRADE (operator pierwszej w Polsce sieci supermarketów spożywczych MAX, potem ALBERT).

Przez blisko 10 lat był przewodniczącym rady nadzorczej Cersanitu. Pod koniec 2006 r. spółka nabyła 48-proc. pakiet akcji Opoczna, którego został prezesem. Poprzednim właścicielem Opoczna był fundusz Enterprise Investors, a ostatnim prezesem - Mirosław Godlewski.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy