Wczorajszą sesję rozpoczynaliśmy, będąc pod wrażeniem naszej czwartkowej przeceny oraz przeceny na rynku amerykańskim. Z tego powodu należało oczekiwać niskiego poziomu startu notowań. Tym bardziej że rynki azjatyckie nie przyniosły ulgi, ale potwierdziły swoją słabością, że tym razem spadek cen jest istotny. Niewiadomą było zachowanie się cen w dalszej części sesji. Miało to tym większe znacznie, że poziom otwarcia okazał się być już poniżej znaczącego wsparcia (3680).
Tym samym wybronienie się
byków na tej sesji przedłużało ich nadzieję na utrzymanie tego
poziomu.
Przebieg końcówki sesji wskazuje na to, że faktycznie poziom wsparcia został wybroniony, a więc należałoby powrócić do pozycji z zamknięcia czwartkowej sesji. Ten powrót wynika z tego, że podaż nie spisała się w najważniejszym momencie dnia. Wyjście cen pod poziom wsparcia miało być potencjalnie silnym sygnałem słabości rynku. Od dawna bowiem ceny nie były tak nisko. Okazało się jednak, że wybicie było niewielkie i do tego nie towarzyszyło mu zwiększenie aktywności. Tak jakby podaż przestraszyła się dalszych konsekwencji.