Według danych GUS, zwiększa się, liczony liczbą hospitalizacji, udział szpitali niepublicznych w rynku tzw. lecznictwa zamkniętego. Jeszcze kilka lat temu placówki niepubliczne nie miały nawet 1 proc. W 2005 r. udział wyniósł 5 proc., a obecnie jest to około 7 proc. Jednak, zdaniem Piotra Gerbera, prezesa giełdowej spółki EMC Instytut Medyczny, która posiada kilka szpitali i przychodni w zachodniej Polsce, te dane są za wysokie. - Zresztą lepiej jest podawać udział, biorąc pod uwagę pieniądze, jakie trafiają do poszczególnych zakładów opieki medycznej, a wówczas proporcje byłyby o wiele mniej korzystne dla niepublicznych - dodaje P. Gerber. Również w porównaniu z innymi krajami europejskimi wciąż niewiele zabiegów wykonuje się w prywatnych klinikach. Tam średnio co trzeci.
Wzrost dzięki przejęciom
Niemniej EMC cały czas odnotowuje wzrost sprzedaży oferowanych usług. W ubiegłym roku o około 30 proc. i podobny przewiduje w 2007 r. Choć, jak przyznaje prezes Gerber, ta dynamika wiąże się w większym stopniu z przejmowaniem nowych jednostek. W tym roku spółka chciałaby przejąć dwa nowe szpitale lub przychodnie. Drugim czynnikiem wzrostu jest coraz większe zainteresowanie leczeniem przez pacjentów, którzy sami pokrywają wszystkie koszty. Natomiast współpraca EMC z towarzystwami ubezpieczeniowymi dotyczy obecnie prawie wyłącznie leczenia ambulatoryjnego (przychodnie), a nie zamkniętego (w szpitalach).
Z kolei Roman Walasiński, szef gdańskiego Swissmedu, twierdzi, że zabiegi finansowane przez ubezpieczycieli w jego szpitalu to nie są już sporadyczne przypadki. Choć cały czas głównymi płatnikami są osoby prywatne i NFZ. - Współpraca z funduszem układa się coraz lepiej. Nie mamy powodów czuć się dyskryminowani na rzecz placówek publicznych - mówi R. Walasiński. W 2006 r. szpital Swissmedu zanotował około 2,8 tys. hospitalizacji. W tym może być ich między 3 tys. a 4 tys. Postęp jest znaczny, bo jeszcze trzy lata temu przyjmowano na zabiegi 1,8 tys. pacjentów.
Swissmed musi się spieszyć