Dzisiaj komitet stały Rady Ministrów ma przyjąć projekt ustawy o systemie wypłat emerytur kapitałowych. Tydzień temu wicepremier Przemysław Gosiewski przedstawił wstępne założenia do tego projektu. Rząd zdecydował, że świadczenia z drugiego filaru, czyli otwartych funduszy emerytalnych, będą wypłacane w formie trzech rodzajów świadczeń: indywidualnych, małżeńskich oraz indywidualnych z 10-letnim okresem gwarantowanym.
Po konferencji prasowej w Radzie Ministrów prezes ZUS Paweł Wypych powiedział dziennikarzom, że emerytury małżeńskie oraz gwarantowane będą wypłacane jedynie wtedy, kiedy takie świadczenia będą wyższe od minimalnej gwarantowanej przez państwo emerytury, czyli 600 zł. We wczorajszej wypowiedzi dla "Gazety Wyborczej" prezes ZUS stwierdził jednak, że zarówno ze świadczeń małżeńskich, jak i gwarantowanych będą mogli korzystać wszyscy, nie tylko bogaci. Oznacza to, że w przypadku, gdy np. świadczenie małżeńskie będzie niższe niż gwarantowane o 600 zł, różnicę wyrówna budżet państwa. - Wszyscy obywatele muszą mieć możliwość wyboru różnych opcji - mówi P. Wypych. - Jednak trzeba to rozwiązać tak, aby budżet państwa poniósł jak najniższe koszty - dodaje.
Na pytanie, ile takie rozwiązanie będzie kosztować podatników, prezes ZUS nie dał jednoznacznej odpowiedzi. - KNF przygotowała tylko ogólne wyliczenia kosztów związanych z zaproponowanym systemem wypłat emerytur kapitałowych - mówi P. Wypych. - Jeżeli chodzi o szczegółowe informacje, nawet KNF rozkłada ręce - dodaje.
Zdaniem związkowców, różnicowanie społeczeństwa pod względem dostępności do świadczeń emerytalnych jest niedopuszczalne.
- Uważamy, że takie rozwiązanie byłoby sprzeczne z konstytucją - twierdzi Wiesława Taranowska, wiceprzewodnicząca Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. - Jakimś wyjściem z sytuacji mogłoby być wprowadzenie wspólnych dla kobiet i mężczyzn tablic życia - mówi. - Wtedy świadczenia małżeńskie, jak i indywidualne samych kobiet ogólnie byłyby wyższe - dodaje.