Przebieg przedwczorajszej sesji, a zwłaszcza jej końcówka sugerowała, że popyt będzie starał się podnieść ceny na nieco wyższy poziom. Wydawało się, że uda się wznieść ponad wtorkowe szczyty. Nic z tego nie wyszło.
Wprawdzie notowania rozpoczęły się całkiem przyzwoicie, to dalsza ich część nie mogła zadowolić tych, który liczyli na pokaz popytu. Do południa ceny mieszały się w wąskim przedziale w pobliżu poziomu otwarcia notowań. Po południu przewagę uzyskała podaż, która sprowadziła ceny pod poziom zamknięcia poprzedniej sesji. Trudno to nazwać pokazem siły popytu.
W efekcie pozostajemy w przedziale wartości wyznaczonym już na poprzednich sesjach. Wsparcie nie zostało definitywnie pokonane, ale też nie zostało obronione. Z technicznego punktu widzenia jesteśmy w zawieszeniu. Brak akcji kupujących w dość sprzyjających warunkach, niestety, stawia ich w słabszym świetle. Zauważmy, że od przeceny minął tydzień, a nadal popyt nie jest w stanie wykreślić silniejszego odbicia.
Owszem, także podaż nie jest święta. Brak odbicia powinien dopingować kolejnych graczy do gry na spadek cen. Tymczasem spadek ten się nie pojawia.
To zwieszenie okazuje się sprzyjające zajmowaniu pozycji zarówno przez byki, jak i niedźwiedzie. Z tego powodu jedynym poważniejszym ruchem na wczorajszej sesji był wzrost liczby otwartych pozycji. Można wnioskować, że trwająca od kilku dni konsolidacja sprzyja polaryzacji oczekiwań. Z jednej strony mamy tych, którzy liczą na kontynuację przeceny i chcą zarobić na krótkich pozycjach. Z drugiej zaś stoją ci, którzy nadal mają w głowie fakt istnienia trendu w dłuższym terminie, który do tej pory nie został zanegowany. Co by nie mówić, ostatnie spadki to na razie niewielka korekta i warto uważać przy grze na zniżkę. Zbytnia pewność siebie co do złapania szczytu hossy może stępić czujność.