Kilkanaście procent traciły na wartości w piątek walory łódzkiej spółki, prowadzącej restauracje Sphinx i Chłopskie Jadło. Na zamknięciu sesji jej akcje wyceniono na 53 zł, po spadku o 10,2 proc. Zniżka kursu Sfinksa to reakcja rynku na opublikowane przez spółkę wyniki.

Grupa Sfinksa zarobiła na czysto w II kwartale nieco ponad 3 mln zł - czyli o 21 proc. mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Obroty wyniosły 45,3 mln zł, wobec 39,7 mln zł rok wcześniej. Po półroczu grupa Sfinksa miała 5,8 mln zł zysku netto. To o symboliczne 60 tys. zł więcej niż rok temu. Obroty wzrosły z 71,5 mln zł, do 86,6 mln zł.

Zarząd Sfinksa tłumaczy, że na spadek zysku w II kwartale w dużej mierze wpłynęły jednorazowe koszty, związane z rozpoczęciem przez giełdową firmę działalności za granicą. Sfinks wszedł już do Niemiec, Rumunii i na Węgry. Zarząd podkreśla, że firma w II kwartale poniosła też koszty związane z rozpoczęciem działalności w Czechach i Bułgarii (spółki zależne w tych państwach zostaną zarejestrowane w III kwartale).

- Do końca roku chcemy mieć restauracje w każdym z wyżej wymienionych krajów. Pracujemy też nad pozyskaniem i wprowadzeniem nowych konceptów restauracyjnych. Jestem przekonany, że uda nam się bardzo pozytywnie zaskoczyć rynek - zapowiada Grzegorz Dąbrowski, prezes Sfinksa.