Poniedziałek na giełdach zaczął się od spadków indeksów. Inwestorzy w regionie Azja-Pacyfik reagowali na piątkowe notowania w Nowym Jorku, gdzie spadki przekroczyły 2 proc. Globalne straty na rynkach akcji wzrosły do 2,66 biliona dolarów. Najwięcej traciły domy maklerskie i banki. W regionie Azja-Pacyfik topniała kapitalizacja australijskiego Macquarie Bank, japońskiego Mizuho Financial i singapurskiego DBS Holdings. W Europie liderami spadków były szwajcarski UBS i francuski BNP Paribas. Inwestorzy w wielu przypadkach starali się sprzedać akcje firm w znacznym stopniu zależnych od rynku amerykańskiego. Obawiali się, że na skutek spowolnienia dynamiki gospodarczej w USA, z powodu narastających problemów na rynku kredytowym, zmniejszy się popyt na towary importowane.

Zdaniem niektórych analityków, obecnie mamy do czynienia z czymś więcej niż tylko korektą.

Wyjątkiem na mapie świata były Chiny, gdzie indeks CSI 300 przez dwie kolejne sesje bil rekordy. Wczoraj zyskał 1,8 proc., a od 19 lipca poszedł w górę 23 proc. Główną siłą napędową byli producenci metali, gdyż gracze spekulowali, że przyspieszająca gospodarka będzie zwiększać popyt na ich ofertę. Poza Chinami było odmiennie. Z powodu obniżki cen metali sprzedawano akcje takich tuzów, jak BHP Billiton czy Rio Tinto.

Spadki w Europie zmniejszyły się po pozytywnym otwarciu sesji na giełdach nowojorskich. W tej fazie notowań za oceanem dodatnio wyróżniały się spółki maklerskie i banki, gdyż lansowano pogląd, że firmy te w wystarczającym stopniu są zdywersyfikowane by poradzić sobie ze stratami na rynku kredytowym. Główne wskaźniki miały na plusie 0,6 proc., a europejski Dow Jones Stoxx 600 odrobił część strat i miał na minusie 0,5 proc. Później w Nowym Jorku indeksy spadły poniżej kreski i na naszym kontynencie straty wzrosły, ale nie był to koniec wahań na bardzo nerwowym rynku. W kolejnej fazie zmagań w górę dobrymi wynikami rynek pociągnęła spółka UnitedHealth, największa w USA firma oferująca ubezpieczenia zdrowotne.

Parkiet