Ile jeszcze stracimy? Może 10 proc., a może 20...

Rekordowe spadki na GPW spowodowały, że wyceny spółek zaczynają być atrakcyjne. Czy jednak warto kupować już teraz, czy zaczekać, aż ukształtuje się dołek? Nikt w Polsce ani na świecie nie jest tego pewny

Publikacja: 17.08.2007 07:27

Wczoraj polskim inwestorom przybyło z pewnością wiele siwych włosów na głowach. Tak bolesnej wyprzedaży na warszawskiej giełdzie nie było już dawno. Indeks największych polskich spółek WIG20 stracił 5,36 proc.

Największy pogrom dotknął akcjonariuszy giełdowych maluchów i średniaków. Indeksy mWIG40 i sWIG80 zniżkowały każdy po 7,28 proc.

Spadki miały wyjątkowo szeroki zasięg. Na zamknięciu sesji niższe ceny zanotowały papiery 98 proc. spółek. Na wartości zyskało zaledwie pięć firm.

Wśród światowych parkietów GPW nie była odosobniona. Sowite spadki dotknęły tak dojrzałe rynki akcji, jak i emerging markets. Brytyjski FTSE spadł o 4,1 proc., natomiast węgierski BUX o 4,2 proc.

Straszy sytuacja techniczna

Po czwartkowej sesji w sytuacji technicznej na warszawskim parkiecie trudno znaleźć jakiekolwiek źródła optymizmu. Potężne spadki przełamały linię trendu, która podtrzymywała rynek byka od czerwca 2006 roku, oraz wszystkie wskazywane przez analityków poziomy wsparcia dla WIG20. Ostatni z nich znajdował się w okolicach 3460 punktów, czyli na poziomie majowego dołka. Jego pokonanie otworzyło drogę do kolejnej 10-15-procentowej przeceny. - Kolejnego uspokojenia emocji należy oczekiwać dopiero na poziomie 3100-3150 punktów - uważa Jacek Borawski, analityk Domu Inwestycyjnego BRE Banku. - Inwestorom radziłbym raczej cierpliwie czekać na ukształtowanie dołka, aniżeli łapać spadające noże. Taka strategia może się okazać bardzo ryzykowna - dodaje.

Specjaliści

wciąż niewzruszeni

Ale z trwających ponad miesiąc spadków jak dotychczas niewiele robią sobie analitycy sporządzający wyceny rodzimych spółek. Powód jest prosty - obecny kryzys finansowy nie znajduje większego odbicia

w sytuacji fundamentalnej polskich firm. - Widzę jedynie dwie możliwości odbicia się problemów na świecie na kondycji polskich firm. Bądź to przez osłabienie złotówki i wzrost stóp procentowych, bądź też przez osłabienie popytu na import w krajach dotkniętych kryzysem. Oba wydają mi się dość odległe - sądzi Wojciech Białek, zarządzający funduszami SEB TFI.

Jaki jest skutek takiego obrotu spraw? Zdaniem Piotra Kuczyńskiego, głównego analityka Xelionu, jeżeli akcje tanieją z powodu czynników zewnętrznych, a nie wewnętrznych, to stają się po prostu atrakcyjniejsze dla inwestorów. - Bezpieczniej jednak wstrzymać się z zakupami i poczekać, obserwując rozwój wydarzeń - dodaje P. Kuczyński.

Optymizm analityków znajduje także wyraz w rekomendacjach maklerskich. Większość z nich już teraz wskazuje kilkunastoprocentowy potencjał wzrostu, a po lepszych od oczekiwań wynikach kwartalnych niewykluczona jest korekta prognoz w górę.

Jest taniej

Dlaczego panika przybrała aż takie rozmiary? Zdecydowało o tym nałożenie się na siebie kilku czynników, z których część piętrzyła się już od miesięcy. Po pierwsze, nasza giełda jest zaliczana do rynków wschodzących, a to właśnie one zawsze najdotkliwiej odczuwają zawirowania w światowych finansach i gospodarce. Po drugie, ostry spadek kursów akcji to konsekwencja przewartościowania wielu spółek w czasie hossy w pierwszym półroczu. Wyceny firm wracają do bardziej atrakcyjnych i uzasadnionych poziomów. Z tego względu nie do końca zgodne z prawdą byłoby stwierdzenie, że wyprzedaż polskich akcji wynika tylko i wyłącznie z pozornie odległych problemów amerykańskiej gospodarki.

W sytuacji tak gwałtownego trendu spadkowego - kiedy kursy z łatwością notują kolejne minima - nie sposób przewidzieć, kiedy dojdzie do zatrzymania przeceny. Analitycy wskazują jednak, że panika często szybko potrafi przerodzić się w silne odreagowanie. Gwałtowne wyprzedaże bywają poza tym dobrą okazją do zakupów dla długoterminowych inwestorów, kierujących się zasadą "kupuj tanio, sprzedawaj drogo".Mimo że część spółek, nawet po tak silnych spadkach, pozostaje przewartościowana, ofiarą "odpowiedzialności zbiorowej" (powszechnej wyprzedaży wszelkich akcji) padły też firmy o w miarę stabilnych fundamentach i niewysokich wycenach. W gronie największych spółek z WIG20 dobrym tego przykładem są banki. Wskaźniki cena/zysk dla wielu z nich znalazły się na przeciętnych lub nawet niskich historycznie poziomach.

Coraz atrakcyjniejsze wyceny dotyczą nie tylko naszego rynku. Jeszcze bardziej widać je na giełdach amerykańskich. Wiele wskazuje na to, że tam obecna panika w perspektywie kilku lat okaże się okazją do tanich zakupów dla długoterminowych inwestorów - nawet jeśli spadki przedłużą się na kolejne tygodnie. Obliczany przez Bloomberga wskaźnik C/Z dla spółek wchodzących w skład indeksu S&P 500 spadł do 16,2. Ostatnio był tak nisko przed ponad 11 laty. Tanie są nie tylko firmy z sektora finansowego (C/Z dla Citigroup wynosi 10,1 i jest najniżej od 6 lat), ale choćby gigant technologiczny Microsoft, którego wskaźnik C/Z na poziomie 18,7 jest bliski minimom z ostatnich lat.

Tanio zrobiło się też w Europie Zachodniej. C/Z dla firm z indeksu Dow Jones Stoxx 50 spadł poniżej 12 i znalazł się najniżej od początku hossy w 2003 roku.

Akumulowanie coraz tańszych akcji niesie oczywiście ze sobą ryzyko, że spadki kursów w kolejnych miesiącach przerosną nawet najbardziej pesymistyczne oczekiwania. Nie da się wykluczyć, że coraz niższe wskaźniki C/Z polskich firm są przynajmniej w pewnym stopniu uzasadnione obawami przed spowolnieniem gospodarki, co analitycy już prognozują.

Coraz większy strach zagląda w oczy inwestorom i właścicielom spółek

Mimo że spadki na warszawskiej giełdzie trwają już kilka tygodni, to dopiero wczorajsza przecena zrobiła wielkie wrażenie. Na forach internetowych poświęconych inwestycjom giełdowym króluje powszechny lament i wzajemne pouczanie się graczy, jak należy zachować się na tak "trudnym" rynku. Poziom merytoryczny dyskusji wyraźnie jednak spadł w obliczu tak dużej dawki emocji spowodowanej gigantycznymi spadkami kursów. Pracowite dni przeżywają też pracownicy najpopularniejszych biur maklerskich. - Faktycznie jest dużo telefonów i pytań od naszych klientów. Mamy na pewno zdecydowanie więcej pracy niż w standardowe dni. Najwięcej problemów sprawia klientom amerykański rynek hipoteczny i jego wpływ na nasz rynek. Cóż, mamy podwójnie upalne lato - komentuje Jacek Tyszko z DM BOŚ. Wzmożoną dawkę gorących telefonów od klientów potwierdzają pracownicy innych biur maklerskich - DM BZ WBK czy KBC Securities. Pomocy i bezcennej rady na przyszłość w tak nerwowych dniach szuka się w wszędzie. - Zauważam większą aktywność inwestorów, którzy także u nas szukają pomocy. Sytuacja może się jeszcze nasilić w kolejnych dniach. Nie zapominajmy, że część graczy jest na urlopach lub o wczorajszych spadkach dowie się z dzisiejszej prasy - dodaje Jarosław Dominiak, prezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych. Gdyby spadki utrzymały się dłużej, to SII nie wyklucza zorganizowania specjalnej akcji edukacyjnej w regionalnych oddziałach.

Zadyszka rynku wpływa też na przyszłych debiutantów. Wczoraj spółka Oponeo.pl przesunęła ofertę o dwa tygodnie. To nie pierwsza taka decyzja. Wcześniej o przełożeniu zapisów na akcje nowej emisji poinformował Triton Development. Oferta dewelopera ma ruszyć w pierwszej połowie września. Powód? Niepewna sytuacja na warszawskiej giełdzie. Czwartkowy debiut Quantum, które wypadło na minusie, obala po raz kolejny mit, że na nowych ofertach nie można stracić. Niewykluczone, że część inwestorów żałuje dziś decyzji o zapisaniu się na papiery Bomi czy KrakChemii (kolejni debiutanci, których akcje notowane mogą być już w przyszłym tygodniu). W ochronie zainwestowanego kapitału może im chyba pomóc tylko nagła poprawa koniunktury.

Słaby dzień wczoraj miały spółki, które zamierzają wprowadzać na giełdę inne firmy. Dotychczas biznes ten pozwalał nieźle zarabiać. Teraz uzyskiwane wyceny mogą nie być już tak satysfakcjonujące, co przekłada się na spadek notowań tych papierów. Dobrym przykładem może być DM IDMSA, który zaprezentował rekordowe wyniki za pierwsze półrocze tego roku. Jednak wczorajszy spadek kursu jego akcji o 8,5 proc. może sugerować, że inwestorzy sądzą, że przy trwalszym pogorszeniu koniunktury zyski brokera mogą się wyraźnie zmniejszyć. Powodów do zadowolenia nie ma na pewno firma BBI Capital, którą zarządza Dawid Sukacz. Walory spółki potaniały wczoraj o 15,4 proc. Fundusz zamierza wprowadzić w tym roku na parkiet firmę Hardex. Przecenie nie oparł się też popularny wśród inwestorów fundusz MCI. W obliczu gorszej koniunktury jego zyski z planowanego upublicznienia spółek Hoopla.pl i ITG mogą być mniejsze od pierwotnych założeń. Powodów do zadowolenia nie ma też poznański Inwest Consulting, który planuje w najbliższych miesiącach wprowadzenie na GPW i na NewConnect kilkunastu spółek.

Sam start tego ostatniego rynku, który jest przeznaczony dla młodych i niewielkich spółek o dużym potencjale wzrostu, też może być mniej spektakularny od spodziewanego. Optymizmu nie traci jednak Ludwik Sobolewski, prezes GPW, który nie obawia się wpływu bieżącej sytuacji na globalnym rynku kapitałowym na start platformy NewConnect.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy