Właściwe pytanie

Publikacja: 20.08.2007 09:46

Obecnie najważniejsze pytanie nie brzmi, czy rynek odbije? Nikt tego nie wie i nie ma

sensu wróżyć. Proszę mi wierzyć, że nie wie tego zarówno wicepremier Zyta Gilowska,

ani także prezes NBP Sławomir Skrzypek, którzy starają się uspokajać rynki wskazując na zdrowe fundamenty gospodarki

Każdy, kto zaczyna interesować się inwestycjami na rynku giełdowym najczęściej bierze pod lupę wykresy indeksów. Spore wahania ich wartości na przestrzeni miesięcy i lat pozwalają względnie łatwo określić punkty zwrotne oraz zauważyć pojawiające się trendy. Suche liczby nie przedstawiają jednak całej rzeczywistości giełdowej. Jej głównym elementem nie są bowiem ceny, ale emocje. To one w głównej mierze stoją za takim, a nie innym poziomem szczytu czy dołka. Pewnie wielu chciałoby wierzyć, że tendencje na rynku akcji odzwierciedlają panującą koniunkturę w gospodarce.

Owszem, w czasie przyspieszonego wzrostu gospodarczego ceny akcji rosną, a w okresie recesji, lub spowolnienia gospodarczego spadają. Mimo to, sam poziom szczytu, czy dołka nie zależy w wielkim stopniu od koniunktury w gospodarce, ale bardziej zależy od stanu rynkowych emocji. To nie zmiany w tendencjach makroekonomicznych zadecydowały o tym, że szczyt hossy w 1994 roku miał miejsce właśnie 8 marca. Także w przypadku wyznaczenia szczytu hossy internetowej w dniu 10 marca 2000 roku czynnikiem decydującym nie były tendencje makroekonomiczne.

Niedoszacowanie emocji

Szczyty zwykle są wyznaczane w chwili znaczącej przewagi optymistów nad pesymistami, a dołki w chwili przewagi pesymistów nad optymistami. Tą prawidłowość znają zapewne wszyscy czytelnicy zamieszczanych tu analiz. Emocje związane z inwestycjami giełdowymi (czy to w formie bezpośredniej, czy też pośredniej za pomocą funduszy inwestycyjnych) są ich permanentnym elementem. Kto inwestuje na giełdzie musi się liczyć z tym, że będzie odczuwał stale niepokój. Radzenie sobie z własnymi emocjami jest jednym z podstawowych czynników decydujących o sukcesie.

By pokonać emocje

Emocje odczuwa każdy, ale nie każdy ma świadomość, że powinien nad nimi zapanować. Jeśli nie potrafi, co dotyczy raczej większości z nas, to powinien zbudować mechanizm postępowania, który zminimalizuje czynnik wpływu własnej psychiki na odejmowane decyzje inwestycyjne. Podstawowym działaniem jest uniemożliwienie sobie samemu podjęcie decyzji inwestycyjnej na bazie nagłego impulsu, czy emocjonalnego uniesienia. Najprostszym sposobem jest sporządzenie planu działania na wypadek różnych scenariuszy zachowania się cen. Sporządzamy go zanim w ogóle zainwestujemy choćby złotówkę. Staramy się przewidzieć wszelkie możliwe warianty i każdemu z nich przyporządkować sposób działania. Niezależnie czy dany wariant dotyczy zysków czy strat. Każdy scenariusz powinien mieć przyporządkowane proste zalecenie. Mając taki plan można uniknąć przykrych niespodzianek i być przygotowanym na przebieg zdarzeń na rynku.

Zważywszy na niewielkie przygotowanie rodzimych inwestorów można przypuszczać, że znaczna ich część nie jest przygotowana na spadki cen akcji. Sytuacja jest o tyle nieprzyjemna, że ci, którzy zainwestowali swoje oszczędności z czerwcu i lipcu właśnie notują straty. Straty na które z pewnością nie byli przygotowani. Ilu z nich ma świadomość, ile są w stanie zaryzykować? Po ostatnich spadkach, a zwłaszcza po przecenie w ostatni czwartek poziom emocji znacznie się podniósł. Trzymać, czy sprzedawać? Sprzedać teraz, czy poczekać na odbicie? Jakie ono będzie? A jeśli w ogóle go nie będzie? Im inwestor mniej wie o rynku, a należy uznać, że poziom wiedzy wśród tych, którzy ostatnio zainwestowali jest raczej niski, tym bardziej jest narażony na poddanie się emocjom.

5 proc. czyli "mnie to ominie"

Każdy, kto inwestuje na rynku powinien się liczyć z tym, że może zanotować stratę. Pewny zysk nie istnieje. Wszystko jest kwestią prawdopodobieństwa. Nawet jeśli ryzyko straty wynosi tylko 5 proc., to i tak jest to jakieś ryzyko, a więc strata jest możliwa i nie powinna nikogo zaskoczyć. Może zmartwić, ale nie zaskoczyć. Ocena, że 5 proc. to niewiele i mnie ona raczej nie spotka jest błądzeniem w chmurach.

Brak planu na wypadek straty to najpowszechniejszy błąd. Po ostatnich przecenach wszyscy zastanawiają się, co dalej. Ci, którzy notują już straty są przyparci przez oczekiwania własne i otoczenia. Mężowie tłumaczą się z mniejszych oszczędności przed żonami. Młodzi studenci obracający pieniędzmi rodziców skubią brody, bo wynik ich poczynań ostatnio się mocno pogorszył. Piszę głównie o mężczyznach, bo to jednak większość, choć w części dotyczy to także kobiet. Tak czy inaczej, presja jest duża.

Plan awaryjny

Na szczęście na ułożenie planu nigdy nie jest za późno, choć oczywiście wiąże się z tym zupełnie inny koszt. Każdy, który zanotował stratę, bądź mocny spadek wartości kapitału od szczytu hossy (co niektórzy także uznają za stratę) musi sobie zadać pytanie, czy jest w stanie zaryzykować kolejną część posiadanego w tej chwili kapitału. Jeśli ktoś tracił już 10 proc., to musi wiedzieć, czy jest w stanie stracić kolejnych kilka procent. Jeśli nie, to prostą odpowiedzią na wątpliwości jest zamknięcie inwestycji. Będzie bolało, ale może nie tak, jak w przypadku znacznie mocniejszego spadku, który przecież może się przydarzyć. Oczywiście może też być tak, że rynek za miesiąc, lub dwa będzie zaliczał nowe rekordy hossy. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że by uczestniczyć we wzroście cen, trzeba być gotowym zaryzykować część swojego kapitału.

Wiara i chęć odrobienia strat jest ogromna, bo sama strata boli. Już 30 lat temu (badania Kahnemana i Tversky?ego z końca lat 70-tych) udowodniono, że osoba stojąca w obliczu potencjalnej straty jest bardziej skłonna do ryzyka niż w sytuacji, gdy osiąga zysk. Innymi słowy, sprowadza się to do wniosku, że większość inwestorów zbyt szybko zamyka zyskowne pozycje, a zbyt długo utrzymuje stratne.

Przyszłości nikt nie zna

Obecnie najważniejsze pytanie nie brzmi, czy rynek odbije? Nikt tego nie wie i nie ma sensu wróżyć. Proszę mi wierzyć, że nie wie tego zarówno wicepremier Zyta Gilowska, ani prezes NBO Sławomir Skrzypek, którzy starają się uspokajać rynki. Nie wiedzą tego także doradcy, którzy tłumnie wypowiadają się w mediach. Są przesłanki za takim, lub innym scenariuszem i każdy je ocenia na swój sposób, ale nie oznacza to, że znają oni przyszłość.

Na rynku nie ma pewników. Właściwie pytanie brzmi, ile jestem w stanie zaryzykować, by w ewentualnym odbiciu uczestniczyć? Czy stać mnie na czekanie na odbicie? Ile mogę stracić zanim to odbicie faktycznie się pojawi (jeśli w ogóle się pojawi)? Odpowiedź na to pytanie trzeba znać już teraz. Jeśli kogoś nie stać na dalsze straty, inwestycja powinna być jak najszybciej zamknięta. Nie oznacza to, że trzeba się obrażać na rynek. Po prostu kolejnym razem warto się lepiej przygotować. Każde zaangażowanie na rynku powinno być poprzedzone planem, a w szczególności znajomością możliwej do zaakceptowania straty. To pozwoli na spokojniejsze obserwowanie zmian na rynku.

Trochę technikiPiątkowe cięcie stopy dyskontowej przez Fed to jeszcze nie cięcie stopy funduszy federalnych. Niemniej zostało to przez rynki przyjęte z entuzjazmem. To kolejny ruch amerykańskiego banku centralnego w celu poprawy płynności na rynkach finansowych po wcześniejszym wpompowaniu weń 80 mld dolarów. Dla wielu jest to jasna zapowiedź obniżki stopy funduszy federalnych. Poprawiło to wyceny akcji oraz korektę na rynku obligacji długoterminowych (Wykres 1). Poprawiło także wycenę na naszym rynku. Stało się to w dość ciekawym momencie. Ceny bowiem zawędrowały w okolice dolnego ograniczenia nieco innego, niż wcześniej kreślony, kanału wzrostowego (Wykres 2). Te linie to oczywiście bardziej ciekawostki. Dla posiadanych pozycji nie znaczą zbyt wiele. W trakcie spadku cen poziomów wsparć jest wiele. Jak widać na wykresie tygodniowym, jedno z ważniejszych wsparć zostało pokonanych, co jest potwierdzeniem wcześniejszych sygnałów, na które już udało się zareagować. Teraz rządzą opory, a najbliższym jest poziom lokalnego szczytu na 3565 pkt. Jego pokonanie dałoby jakąś szansę na większy wzrost cen, a może i nawet kontynuację hossy, bo i to przecież nadal jest możliwe. Póki ceny są pod tym szczytem, nie ma co zmieniać oceny.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy