Wczorajsza sesja nie przejdzie do annałów polskiego rynku giełdowego jako kluczowa dla koniunktury. Prawdopodobnie szybko o niej zapomnimy. Wprawdzie zmienność dopisała i brakowało jedynie 12 pkt do "setki", to znaczenie wczorajszych wahań jest niewielkie. Zaczęliśmy notowania w okolicy zamknięcia z dnia poprzedniego. Udało się być i na plusach i na minusach. Notowania zakończyliśmy pod poniedziałkowym zamknięciem, ale nie na tyle daleko, by obóz byków miał szczególnie się tym martwić.
Niedźwiedziom wczorajsza sesja nie przyniosła niczego nowego. Tu wystarczyło jedynie spokojnie przyglądać się zmianom cen. Było bardzo mało prawdopodobne, że coś zmusiłoby posiadaczy krótkich pozycji do aktywności. Takim wydarzeniem mogłoby być wyjście ponad poziom najbliższego oporu. Jako że tym oporem w tej chwili jest ostatni lokalny szczyt na 3565 pkt, a dzieli go od obecnych poziomów prawie 200 pkt, to grający na spadek cen nie mieli właściwie nic do roboty.
Technicznie sytuacja wygląda następująco: od ponad miesiąca trwa trend spadkowy, który w ostatni piątek został zatrzymany. Od piątkowego popołudnia rynek kreśli korektę w ramach tego trendu. Niektórzy liczą, że jest to początek powrotu do wzrostów, ale obecnie jest stanowczo za szybko na takie wnioski, a właściwie życzenia. Na razie ta korekta nie jest znacznych rozmiarów, a to sprawia, że utrzymywanie krótkich pozycji nadal wydaje się najrozsądniejszym ruchem. To przebieg korekty mówi najwięcej o sile rynkowych stron. Obecne odbicie się jeszcze nie skończyło i nadal jest szansa, by miało większe rozmiary. Jest też całkiem prawdopodobne, że dojdzie do testu poziomu oporu. Od niego będzie zależało, czy krótkie pozycje to jeszcze dobry pomysł.
Małe znaczenie samej sesji i niewielka zmiana względem wcześniejszego zamknięcia po części może wynikać z tego, że w tym tygodniu inwestorzy pod względem informacji makroekonomicznych są w pewnym zawieszeniu. Samych publikacji danych jest teraz znacznie mniej. Te, które się pokazują, nie należą do najważniejszych. Przykładem niech będzie wczorajsza publikacja niemieckiego wskaźnika ZEW. Fakt że jego wartość okazała się niższa od prognoz nie zrobił na rynkach finansowych większego wrażenia. Ceny nawet nie drgnęły. Tak pewnie będzie do końca tygodnia. Dopiero po weekendzie będzie ciekawiej.