Po środowym silnym wzroście cen pojawiły się nadzieje na to, że zatrzymanie wcześniejszej przeceny nie jest jedynie zatrzymaniem, ale początkiem powrotu złotych czasów posiadaczy akcji. W prasie pojawiły się opinie o zakupach funduszy inwestycyjnych i emerytalnych korzystających z atrakcyjnych cen.
Zazdroszczę tym, który już teraz są w stanie stwierdzić i później publicznie to ogłosić, że rynek wraca do wzrostów, a zakupy funduszy, o ile mają miejsce, dokonywane są po atrakcyjnych cenach. Cena atrakcyjna jest przecież wtedy, gdy jest niska, a atrakcja polega na tym, że później (już po kupnie) będzie wyższa. Zatem z takiej wypowiedzi wynika oczekiwanie na dalszą zwyżkę.
Ja, niestety, nie mam takich zdolności i w tej chwili nie jestem w stanie stwierdzić, czy środowy i wczorajszy wzrost zapoczątkował powrót hossy, czy też jest tylko częścią korekty w trwającym od miesiąca spadku cen. Być może fundusze dokonują zakupów akcji po atrakcyjnych cenach. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by te ceny były jeszcze atrakcyjniejsze.
Ba, mogą być ekstremalnie atrakcyjne, jeśli będą wynosić tylko połowę obecnych wartości.
Czy to niemożliwe? A niby dlaczego? Jeśli przyjmiemy, że możliwy jest obecnie scenariusz bessy, to i przecena o 50 proc. jest możliwa. To, że fundusze dokonują zakupów, wcale nie oznacza, że rynek po prostu jest skazany na wzrost cen. Fundusze to ludzie - oni też się mylą i też poddają się emocjom, choć średnio w mniejszym stopniu niż inwestorzy