Już dawno uczestnicy i obserwatorzy rynków finansowych w takim napięciu nie czekali na raport o sprzedaży nowych domów za Atlantykiem, zwłaszcza że analitycy spodziewali się kolejnego spadku. Tym razem jednak warto było czekać.
Zupełnie niespodziewanie sprzedaż nowych domów w Stanach Zjednoczonych w lipcu wzrosła, i to dopiero drugi raz w tym roku. Dość powszechnie odebrano to jako zapowiedź stabilizacji sytuacji na amerykańskim rynku mieszkaniowym, jeszcze zanim kryzys w tym segmencie dokonał większych spustoszeń w instytucjach kredytowych.
Nikt nie przewidział
takiego wyniku
Amerykanie w zeszłym miesiącu kupili o 2,8 proc. więcej nowych domów niż w czerwcu, co w skali rocznej dałoby 870 tys. Departament Handlu w piątkowym raporcie z tego rynku podniósł też czerwcową sprzedaż do 846 tys. nowych domów. Tak dobrego wyniku w lipcu nie przewidział żaden z 73 ekonomistów ankietowanych w tej sprawie przez agencję Bloomberga. Oddaje to skalę pesymizmu lub co najmniej ostrożności w tym środowisku. O tyle usprawiedliwionych, że lipcowa sprzedaż jest aż o 10 proc. mniejsza niż rok temu. Nie można też wykluczyć spadku tego wskaźnika w najbliższej przyszłości, bo w wyniku dotychczasowego zamieszania na rynku kredytowym wypadło z niego kilka firm, a pozostałe zaostrzyły kryteria przyznawania pożyczek hipotecznych. Amerykański bank centralny przewiduje, że największa od 16 lat zapaść na tamtejszym rynku budownictwa mieszkaniowego będzie negatywnie rzutowała na tempo wzrostu gospodarczego w Stanach.