Niewiele sprzyja bessie

Powrót wycen akcji do rozsądniejszych poziomów, rosnące zyski spółek, mocna gospodarka - to argumenty za tym, że rynek akcji najgorsze ma za sobą

Publikacja: 25.08.2007 11:14

W minionym tygodniu rynek akcji podjął próbę podniesienia się z wyjątkowo bolesnego upadku. Środowy skok WIG20 o 4,6 proc. był niemal równie silny, co gwałtowny spadek w pamiętny "czarny czwartek" 16 sierpnia, kiedy to indeks zanurkował o 5,4 proc. Taka nagła zamiana paniki na euforię zakupów sama w sobie nie jest jednak zaskoczeniem. To typowa sytuacja, której sprzyja ogromna zmienność notowań - znacznie większa niż w czasach spokojnych trendów. To z kolei oznacza, że odbicie - choć robi wrażenie - okaże się trwałe tylko pod warunkiem, jeśli przemawiać za nim będą odpowiednio mocne argumenty.

Wyczerpują się argumenty za kontynuacją przeceny

Tych na szczęście nie brakuje. O czynnikach przemawiających za powrotem hossy, a przynajmniej utrzymaniem status quo pisaliśmy już w momencie, kiedy na parkiecie "lała się krew". Warto teraz do nich powrócić. Pierwszy to powrót wycen akcji (względem zysków spółek) do bardziej racjonalnych poziomów. Ich spadek to nie tylko efekt kilkutygodniowej wyprzedaży. To także konsekwencja odbywającej się w międzyczasie publikacji wyników kwartalnych spółek. Pogrążony w panice rynek niemal zupełnie zignorował ogólnie świetne rezultaty finansowe, wyolbrzymiając za to pojedyncze rozczarowania (jak już pisaliśmy, zysk netto wszystkich giełdowych spółek powiększył się przez rok o 40 proc.).

W efekcie, jak wynika z danych GPW, C/Z dla spółek z WIG20 spadł z 17,5 (na koniec tygodnia zakończonego 6 lipca) do 15,6. Jeszcze wyraźniej zrewidowanie poglądów inwestorów widać w przypadku średnich i małych firm. C/Z dla mWIG40 został zredukowany z ponad 30 (w końcu czerwca) do 23,4, czyli o ponad 20 proc. Z kolei ten sam wskaźnik dla sWIG80 zanurkował z ponad 40 do 28,9 - aż o 28 proc.

Cały problem polega na tym, że z historycznego punktu widzenia wyceny akcji nie są rekordowo niskie. Co gorsza, do historycznych minimów jeszcze sporo brakuje. Na tyle dużo, że przykładowo akcje średnich spółek musiałyby stanieć jeszcze o połowę, by C/Z sięgnął 10 - taką wartość miał na początku 2005 r., u progu rekordowej fali hossy.

Można raczej mówić o tym, że wyceny w przypadku większości spółek powróciły do historycznie przeciętnych, ale nie niskich poziomów. Przeciętnych, tzn. nie uniemożliwiających kontynuacji trendu wzrostowego. Innymi słowy, dzięki ostatniemu szybkiemu spadkowi wskaźników C/Z, zniknął najważniejszy czynnik przemawiający przeciwko utrzymaniu hossy. Co nie znaczy jeszcze, że gwarantuje to powrót hossy.

Gospodarka jednak nie

słabnie

Na szczęście dla posiadaczy akcji, do tego dochodzi jeszcze jeden argument - nie widać poważniejszego osłabienia gospodarki. To ważne, bo gdyby było inaczej, to wspomniany spadek wycen należałoby traktować jako wyraz obaw rynku, że niebawem zaczną topnieć zyski spółek.

Ekonomistów uspokoiły dane o lipcowej produkcji przemysłowej, której roczne tempo znów jest dwucyfrowe (10,4 proc. wobec 5,6 proc. w czerwcu i 8,1 proc. w maju), i tym razem wreszcie nie rozminęło się z prognozami. Mocna pozostaje sprzedaż detaliczna, która w lipcu wzrosła o 17,1 proc. (rok do roku) - w tym roku lepszy wynik zanotowano tylko w lutym i marcu. Korzystne dane sprawiają, że o istotnym spadku tempa wzrostu gospodarczego (istotnym - to znaczy takim, który wywarłby presję na pogorszenie wyników spółek) można na razie tylko gdybać.

Tematem numer jeden

pozostają kredyty hipoteczne

Na krótszą jednak metę losy hossy zależą od tego, czy ostatecznie uspokoiła się już sytuacja na amerykańskim rynku finansowym. Inwestorzy nie będą zważać na poziom wycen naszych rodzimych spółek, dopóki utrzyma się "zawierucha" na światowych giełdach. Ryzyko polega na tym, że właściwie w każdej chwili może wypaść kolejny "trup z szafy" (w postaci strat na amerykańskich instrumentach hipotecznych) jakiegoś szacownego banku. W piątek takimi doniesieniami zaskoczył Bank of China - akurat w momencie, kiedy wydawało się, że chińskie giełdy są całkowicie odporne na problemy zza Wielkiego Muru. Trudno powiedzieć, na ile te zagrożenia zostały już zdyskontowane przez inwestorów i czy faktycznie można już powiedzieć, że "nie taki diabeł straszny".

Koniunktura

(niekoniecznie)

w rękach funduszy

Na trzecim planie znajdują się spekulacje na temat tego, jaki wpływ na rynek mogą mieć fundusze inwestycyjne. Z jednej strony brak jest sygnałów, by klienci zaczęli masowo pozbywać się jednostek uczestnictwa, co z kolei zmusiłoby fundusze do szybkiego upłynniania akcji i co w konsekwencji doprowadziłoby do pogłębienia przeceny. Z drugiej strony wygląda na to, że rola funduszy w kształtowaniu koniunktury giełdowej jest na ogół wyolbrzymiana. Nawet mimo że fundusze nie zostały przez klientów postawione pod ścianą, to nie przeszkodziło to w spadku mWIG40 i sWIG80 o jedną czwartą od tegorocznych maksimów. Trudno byłoby też w konsekwencji oczekiwać, że fundusze trwale podźwignęłyby rynek z upadku w sytuacji, gdyby przedłużyła się słaba koniunktura na rynkach zagranicznych.

Brak zgody

Wśród specjalistów widać sporą różnicę zdań co do tego, gdzie znajdzie się WIG20 w najbliższym czasie. Wykres obok przedstawia przeciętne, najbardziej optymistyczne i najbardziej pesymistyczne przewidywania analityków, co do bliskiej przyszłości polskich blue chipów. Ankietę przeprowadzono na grupie 12 analityków.

Niekorzystne sygnały zostały już w dużym stopniu zanegowane

Analiza techniczna zaczyna potwierdzać dość optymistyczne wnioski płynące z oceny fundamentów. Na widocznym obok wykresie tygodniowym WIG20 pojawiła się po raz pierwszy od półtora miesiąca długa biała świeca. W połączeniu z wcześniejszą serią czarnych świec doprowadziło to do powstania optymistycznej formacji odwrócenia trendu. Tego typu formacje w ostatnich latach trafnie zapowiadały trwałe zatrzymanie przeceny. Sygnałem potwierdzającym te wnioski jest wybicie oscylatora stochastycznego ze strefy wyprzedania.

Na tym jeszcze nie koniec. W czwartek WIG20 zaatakował, a w piątek już przebił 3585 pkt. To poziom 50-proc. zniesienia ostatniej fali spadkowej. Pokonanie go otworzyło indeksowi drogę do tegorocznego szczytu z 6 lipca - 3899,6 pkt (na zamknięciu).

komentarze

Piotr Kuczyński

Xelion

Wszystko w rękach Fedu

O koniunkturze na GPW w najbliższych miesiącach zadecyduje sytuacja na światowym rynku długu. Zaznaczam, że mam na myśli globalny sektor finansowy, ponieważ problem obligacji subprime dawno już rozlał się poza granice Stanów Zjednoczonych. Jeżeli Benowi Bernanke uda się w jakiś sposób zakleić hipoteczną ranę i posypać wszystko pudrem, nie wykluczam, że WIG20 ustanowi nawet nowy rekord. Nie będą przy tym istotne fundamenty spółek i przewartościowanie - te czynniki już dawno przestały się liczyć.

Jeżeli jednak z szafy wypadnie jakiś nowy, chowany dotychczas trup i "sypnie się" kolejny fundusz, sytuacja nie będzie już tak optymistyczna. Fed zużył wszystkie dostępne naboje i nie miałby wówczas zbyt wielu narzędzi do naprawy amerykańskiego sektora finasowego.

Podsumowując, obecnie wszystko leży w rękach Fedu. Jeżeli "zaklajstruje" bieżące problemy, powróci rynek byka, jeżeli nie, sytuacja będzie daleka od optymistycznej.

Przemysław Smoliński

DM PKO BP

Możliwy powrót do szczytów

W połowie sierpnia WIG20 zniżkował w okolice średnioterminowego wsparcia w strefie 3200-3250 punktów, gdzie przebiega dolne ograniczenie długoterminowego kanału wzrostowego. Dopóki indeks znajduje się powyżej tej strefy, należy zakładać kontynuację trendu wzrostowego, a ostatnie spadki interpretować jedynie jako silną korektę. Choć pomimo ostatnich, wzrostowych sesji nadal nie pojawiły się konkretne sygnały świadczące o zakończeniu spadków, to jednak powrót indeksu w okolicę szczytów z połowy Ten optymistyczny scenariusz mogłoby jednak unieważnić przełamanie strefy 3200-3250 punktów. W takim przypadku ostatnie spadki należałoby określić jako długoterminową korektę lub wręcz zmianę trendu. Minimalny zasięg ruchu można by było wtedy szacować na 2900-3000 punktów, ale nie można wykluczyć spadku w okolice 2500 punktów.

Mirosław Saj

BM BISE

Zły czas na prognozowanie

W najbliższym czasie o koniunkturze na GPW decydować będzie rozwój wydarzeń za granicą. Najistotniejsze okażą się trzy czynniki. Pierwszy to sytuacja w USA. Nikt obecnie nie jest w stanie oszacować, jak rozległy jest problem obligacji subprime. Osobiście przypuszczam, że poznaliśmy dopiero wierzchołek góry lodowej. Druga kwestia to trwająca ucieczka inwestorów zagranicznych z Rosji. Trzeci czynnik ryzyka stanowi bańka na rynku chińskim. Wskaźniki ceny do zysku tamtejszych firm notują już kosmiczne wartości, więc ewentualnie pęknięcie bąbla przyniesie bolesne spadki.

Na krajowym rynku kluczowe będzie zachowanie oszczędzających w funduszach inwestycyjnych. Jeśli zaczną oni masowo umarzać jednostki, warszawski parkiet czekają spadki. Jeżeli jednak wykażą się mocniejszymi nerwami, prawdopodobnie powrócimy do wzrostów. Wobec tak dużej liczby różnych czynników ryzyka niezwykle trudno jest obecnie przewidzieć, jak rozwinie się sytuacja.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy