Do redakcji trafił notes z zapiskami anonimowego inwestora, czynionymi prawdopodobnie podczas ostatniej huśtawki nastrojów na GPW. Ponieważ notatki sporządzała osoba najwyraźniej niepozba- wiona zdolności do głębszej refleksji, pozwalamy sobie ich fragmenty opublikować.
Wtorek. Giełda dalej w dół. Nie wiem, czy sprzedawać, czy jeszcze czekać? Większość analityków pisze, żeby czekać, ale to przecież chodzi o moje pieniądze. Francuski powieściopisarz Jules Renard powiedział: "Nareszcie zrozumiałem, co odróżnia człowieka od zwierząt: kłopoty finansowe". Czuję się coraz bardziej człowiekiem, ale to dość marna pociecha.
Środa. Przez ostatni rok byłem jak król Midas. Wszystko, czego dotknąłem, zmieniało się w złoto. Nieważne, w jakie akcje inwestowałem, moje zyski rosły w postępie geometrycznym. Czy teraz wyrosną mi ośle uszy?
Czwartek. Na giełdzie trzęsienie. Tylko dziś straciliśmy 35 mld zł. Piszę my, bo po raz pierwszy poczułem więź z innymi inwestorami. Może nie trzeba było być aż tak pazernym? Pismo Święte mówi przecież: "Prędzej wielbłąd przeciśnie się przez ucho igielne, niż bogacz dostanie do królestwa niebieskiego". Ale co z niewierzącymi?
Piątek. Osiągnęliśmy dno. Nagle usłyszeliśmy pukanie od spodu. Lec? Mrożek? Brutalna rzeczywistość? Diogenes twierdził, że bieda jest najlepszą nauczycielką filozofii. Mimo wszystko wolałbym zostać filozofem w sposób nieco mniej dotkliwy.