Mamy za sobą kolejną sesję niskiej aktywności inwestorów. To chyba już staje się normą. Poza kilkoma wyjątkowymi dniami taki stan rzeczy ma miejsce od wielu tygodni. Można odnieść wrażenie, że inwestorzy stracili zainteresowanie rynkiem. Takie sytuacje nie są w cyklicznym charakterze rynku czymś szczególnym. Okresy większego zainteresowania giełdą przeplatają się z okresami mniejszego nią zainteresowania. Problem w tym, że te drugie nie mają miejsca
w trakcie hossy, ale po długotrwałym spadku cen, gdy przedłużająca się bessa męczy większość uczestników. Oczywiście z taką sytuacją nie mam obecnie do czynienia. Stosunkowo niedawno wyznaczony został rekord hossy. Dosłownie dni dzielą nas od chwili, gdy ceny do tych rekordów zbliżyły się na ledwie kilka procent. To z pewnością nie są okoliczności usprawiedliwiające tak małe zainteresowanie rynkiem. Co w takim razie hamuje graczy?
Wygląda na to, że rynek pozostaje w zawieszeniu i kreśli długoterminową konsolidację. Być może w ramach budujących ją wahań dojdzie do spadku poniżej dołka wyznaczonego w połowie sierpnia, ale nie wygląda na to, by rynek był w tak fatalnej formie, by wkrótce miała się pojawić długoterminowa bessa. Gdyby faktycznie miała się zacząć, to już dawno by się zaczęła. Popyt wprawdzie nie grzeszy mocą,
ale i podaż nie jest dramatycznie wielka. Nawet pamiętnego czwartku trudno było uznać, że podaż jest poważnej wielkości. Wprawdzie była gdzieniegdzie mowa o panice, ale faktycznie niewielu panikowało. Zapewne dla części początkujących inwestorów spadek ten był pierwszym negatywnym doświadczeniem, ale wystarczy spojrzeć na wykresy zmian indeksów w długim okresie, by się przekonać, że letnia przecena była jedynie epizodem. Co ciekawe, przecena nie została kontynuowana, gdy na świecie pojawiały się coraz bardziej dramatyczne analizy dotyczące sytuacji w USA. Rynek nie jest może w rewelacyjnej formie,
ale z beznadziejnej także nie. Dotychczasowe wahania wskazują na to, że mamy obecnie okres względnej równowagi na rynku. Równowagi, która na jakiś czas oddala możliwość znacznego pogłębienia spadków (znacznie poniżej sierpniowego dołka). Nadal możliwym jest scenariusz, według którego zanim pojawi się faktyczna bessa, rynek będzie próbował po raz kolejny wyznaczyć nowe szczyty hossy.