Mobyland. Bajkowo brzmi nazwa spółki, która - podobnie jak midasowy CenterNet - czeka teraz na decyzję Urzędu Komunikacji Elektronicznej o rezerwacji częstotliwości komórkowych. Niemal wszystko zresztą w projekcie Mobylandu układa się dotąd jak w bajce. Spółka ma 50 tys. zł kapitału, a dostała w schedzie po CenterNecie pakiet częstotliwości, bo na dwa wygrane, z jednego zrezygnował. Wśród potencjalnych udziałowców Mobylandu jest włoski partner branżowy - Eutelia - którgo kroki sięgają do Arabii Saudyjskiej, gdzie występuje w przetargu u boku syna tamtejszego króla. Do Mobylandu, który przecież na pewno zamierza zarobić krocie na polskim rynku telekomunikacyjnym, chcą też przystąpić instytucje finansowe, w tym japoński bank Nomura.
Wszystko pięknie. Jednak nawet w najlepszej bajce w końcu pojawia się wilk. Nie chcę krakać, ale w tym przypadku wilk ten może być nawet żelazny. Żelazny jak kolej. A dokładnie jak spółka należąca do grupy Polskich Kolei Państwowych: Telekomunikacja Kolejowa. TK stała się bohaterem komórkowej opowieści kilka lat temu, gdy - choć na minusie i zadłużona - za mobilne częstotliwości zaproponowała pół miliarda złotych. Nie było dobrego zakończenia tej historii. Skarb Państwa, który kontroluje TK, nie okazał się księciem na białym koniu i nie pozwolił TK wyłożyć tej kwoty.
Czy pozwoli jej teraz - gdy zbliżają się wybory - wziąć udział w komórkowym, komercyjnym konsorcjum? Przedstawiciele TK na wszelki wypadek nie przyznają się (na razie?) do Mobylandu.