Wczorajsza sesja miała dwa oblicza. Przed południem nic nie było jasne, a zachowanie cen nie wskazywało na zdecydowaną przewagę żadnej z rynkowych stron. W południe nastąpiła zmiana nastrojów. Kierunek ruchu nie został zmieniony, ale zamiast niemrawych ruchów i niezdecydowania graczy mieliśmy wyraźny skok cen, który był na tyle mocny, że ustawił całą sesję. Notowania zaczęły się teoretycznie pozytywnie. Otwarcie notowań miało miejsce ponad zamknięciem poprzedniej sesji. Pomagały nam nastroje na świecie, które były przychylne bykom po dobrych wynikach kilku spółek z USA. Jednak nie same początkowe plusy były tu ważne. Nie mniej istotny był fakt, że wykres cen kontraktów wyszedł nad poziom lokalnego szczytu z ostatniego piątku. Tym samym można było mówić o wybiciu z formacji podwójnego dna. Problem w tym, że to wybicie było bardzo mizerne. Ceny zamiast mocno rosnąć, mieszały się w okolicy poziomu wybicia. Publikowane o 10.00 dane makro niczego nie zmieniły. Zarówno indeks, jak i kontrakty stały w miejscu.
Rynek taki niezdecydowany był do południa. Po 12.00 do akcji mocniej wkroczył popyt. Wtedy miało miejsce faktyczne wybicie i szybki wzrost cen. Po krótkiej konsolidacji zwyżka była kontynuowana. Udało się podnieść ceny do poziomu 3941 pkt. Jak wiemy, jest to już bezpośrednie sąsiedztwo rekordu hossy rynku terminowego (3960). Do wyznaczenia nowego rekordu nie doszło.
Zakończyliśmy wczorajsze notowania blisko historycznych
maksimów i wygląda na to, że będziemy świadkami nowej próby wyjścia na dziewicze poziomy. Być może tym razem uda się także wyznaczyć szczyty hossy na rynku kasowym.
èródła popytu można szukać w wielu miejscach. Niektórzy sugerują aktywność graczy zza granicy, na co ma wskazywać zachowanie rynków walutowych. Umacnianie się złotego ma być dowodem bezpośrednim, a pośrednim osłabienie jena, co oznacza "wzrost apetytu na ryzyko". Moim zdaniem jest to sprawa drugorzędna. Choćby z tego powodu, że ta zwyżka ma dość kruche podstawy. Nie wolno zapominać, że ze strony Chin rośnie zagrożenie. Już w niektórych komentarzach sygnalizuje się możliwość bańki spekulacyjnej na rynkach wschodzących. Nasz oczywiście jest do nich zaliczany. Fundamenty fundamentami, ale jak w Chinach zacznie się coś dziać, to optymizmu nam może zabraknąć. Nie powinniśmy zapominać o lutym.