Weekendowa Analiza Futures

Publikacja: 27.10.2007 14:32

Naród chiński uczy się rynku. Na razie sprowadza się to głównie do

poznawania jego lepszych stron. Przyjdzie jednak czas, gdy chińczycy

poznają również ciemną stronę mechanizmów kapitalistycznych. Będzie to

bolesny czas zarówno dla samych Chińczyków, ale także dla ich liderów. My

zdajemy sobie z tego sprawę. Przeżywaliśmy to dość niedawno. Weterani

rynku pamiętają rok 1994. Chiny są obecnie w naszym 1993 roku.

"Chińczyki trzymają się mocno" to ostatnio modny cytat. Nie ma się czemu

dziwić. Osiągnięcia chińskiej gospodarki zdają się być imponujące.

Dwucyfrowy wzrost PKB, wzrost nadwyżki w handlu zagranicznym po 9

miesiącach tego roku o 70 proc., wzrost produkcji przemysłowej o 18,9

proc., wzrost inwestycji o ponad 26 proc. To są liczby znaczące świadczące

o tym, że gospodarka ma się świetnie i działa jak dobrze naoliwiony

silnik. Niestety coś w tym silniku stuka. Problemem jest inflacja, która

obecnie przekracza 6 proc., a więc jest znacznie powyżej celu

inflacyjnego, który ma być wyznacznikiem dla chińskich władz monetarnych.

Nie jest to jednak problem, który spędza sen z powiek chińskim decydentom.

Tu liczy się co innego. Wyznacznikiem sukcesu jest wzrost gospodarczy, bo

to dzięki wzrostowi ma być osiągnięty ambitny cel. Jest nim czterokrotne

zwiększenie chińskiej gospodarki z ciągu pierwszych dwóch dekad tego

wieku. Podwojenie się udało. Teraz wystarczy "tylko" podwoić ją po raz

kolejny. Czy się uda? Obecny Prezydent nie ma co do tego wątpliwości.

Otwierając zjazd Komunistycznej Partii Chin, jaki miał ostatnio miejsce,

Hu Dżintao ogłosił, że intencją obecnego rządu jest, wykorzystując wzrost

gospodarczy, wyeliminować biedę w ciągu najbliższych 5 lat. Mając na

względzie tak ambitny plan nie jest dziwne, że pozostałe aspekty

gospodarki mają mniejsze znaczenie.

Przerost idei nad racjonalnością będzie musiał w końcu wydać owoc. Władze

chińskie wprawdzie wykonują pewne ruchy, które mają przynieść pewne

ochłodzenie nastrojów, ale można odnieść wrażenie, że są to tylko ruchy

markujące. Szybki wzrost gospodarczy połączony z ogromnym strumieniem

pieniędzy napływających do Chin wynikający z rosnącej nadwyżki handlowej

przekłada się na wzrost cen aktywów. Rosną ceny nieruchomości, rosną ceny

akcji. Przy tym stopy procentowe są na tyle niskie, że lokaty bankowe nie

są żadną alternatywą dla Chińczyków. Pompują oni zatem pieniądze na rynki

finansowe, co owocuje rekordowym wzrostem tamtejszych indeksów. W tym roku

otwartych zostało ponad 46 mln nowych rachunków inwestycyjnych. Sytuacja

ma znamiona bańki spekulacyjnej. Pytanie brzmi, kiedy ona pęknie?

Perspektywy gospodarki chińskiej wydają się świetlane, choć każdy ma

świadomość, że w takim tempie i w takim stylu ten wzrost nie może trwać

wiecznie. Gospodarka chińska w coraz większym stopniu angażuje się w

sektory zaawansowanych technologii, a to powoduje, że powoli zaczyna

brakować odpowiednio przygotowanych ludzi. Problemy z dynamicznie rosnącym

wykorzystaniem energii nie są nowością. W Chinach rezerw energii już nie

ma i zdarzają się przestoje związane z brakiem prądu. Chiny mają przed

sobą chwilę próby. Nie sposób powiedzieć, kiedy ona nastąpi, tak jak nie

sposób było przewidzieć szczytu w 1994 roku, choć pewne przesłanki były

znane wcześniej. Teraz też są znane. Warren Buffett ostrzega przez bańką

na rynku chińskim i wycofuje się z PetroChina Co. Pamiętajmy, problem

Chin, to także nasz problem. Chcemy, czy nie, jesteśmy w jednym koszu.

Ostatnio bardzo modna zrobiła się u nas gra na spadek cen. Jest to o tyle

ciekawe, że od rekordów dzieli nas ni teraz to raczej życzenie niż ocena sytuacji na rynku.

Ciekawe, że spadków w przyszłym tygodniu spodziewają się także

ankietowani, których odpowiedzi budują wskaźnik WIGOMETR. Ponad 60% liczy

na spadek cen. Jest to o tyle dziwne, że przecież rynek znajduje się w tej

chwili w bezpośrednim sąsiedztwie rekordów. W ostatnim czasie kilka razy

się do nich zbliżyliśmy. Owszem, nie udało się ich pokonać, ale przecież

to jeszcze nie jest sygnał do spadków cen. Patrząc z pewnej perspektywy

( Wykres_1.gif ) widać, że rynek się konsoliduje pod oporem, co samo w

sobie wcale nie jest takie złe. Atak nadal jest możliwy. Ba, taka

konsolidacja przed jego pojawieniem się może sprawić, że będzie on

skuteczniejszy. Jak widać na wykresie dziennym ( Wykres_2.gif ) formacja

podwójnego szczytu pojawi się dopiero wtedy, gdy cena kontraktów spadnie

pod poziom 3770 pkt. Wtedy będzie można oczekiwać spadku o ok. 200 pkt.

dzięki któremu doszłoby do testu wsparcia na poziomie dołka z 1

października br. Pojawienie się takiej formacji może być dobrym sygnałem

zamknięcia długich pozycji. Na krótkie przyjdzie czas.

Kamil Jaros

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy