Wiadomo było, że bez względu na to, jak przebiegnie środowa sesja na warszawskim parkiecie, nie będzie ona wyznacznikiem przyszłych zdarzeń na naszym rynku. A że przebiegła bez najmniejszych emocji, tym bardziej inwestorzy dali wyraz przekonaniu o znaczeniu decyzji w sprawie stóp procentowych w USA. Ta atmosfera wyczekiwania potwierdzała, jak duże znaczenie dla przebiegu zdarzeń na polskim rynku ma koniunktura na świecie. Inwestorzy z krajowego podwórka mogli znaleźć przesłanki do większego optymizmu, gdyż lepiej od oczekiwań wypadły amerykańskie dane o wydatkach budowlanych we wrześniu, a szczególnie o PKB w III kwartale. Jednak wykazali się ostrożnością, okazując ograniczoną skłonność do zakupów akcji. Znów dość słabo wypadły mniejsze spółki, potwierdzając trwałość obserwowanej od dłuższego czasu tendencji. Jest na tyle wyraźna, że coraz rzadziej słychać głosy o przesunięciu się zainteresowania inwestorów z walorów blue chips na segment mniejszych firm.
Nasz rynek był dodatkowo w o tyle niewygodnej sytuacji, że w czwartek są publikowane ważne dane makroekonomiczne w USA, na które nie będzie można zareagować. Chodzi przede wszystkim o wrześniowe wydatki osobiste i październikowy indeks ISM, obrazujący aktywność w przemyśle.
Spróbujmy jednak abstrahować od tego wszystkiego i przyjrzeć się sytuacji technicznej. Wszystko wskazuje na to, że przekroczenie przez WIG październikowej górki otworzyłoby drogę do lipcowego rekordu. Z drugiej strony, zniżka poniżej 62,5 tys. pkt zmniejszałaby szanse na podtrzymanie korzystnego trendu. Nie bez znaczenia może się też okazać fakt, że od połowy sierpnia nasza giełda porusza się w rytmie dwóch wzrostowych tygodni i jednego spadkowego. Na razie bilans tego tygodnia jest nieznacznie ujemny. Jeśli nie uda się go poprawić, otrzymamy sygnał słabości rynku. Natomiast gdy się to powiedzie, i tak w piątek zakończy się drugi tydzień zwyżki, więc zgodnie z tym schematem kolejne dni będą grozić pogorszeniem koniunktury.
Parkiet