Właściciel Airbusa po raz kolejny ponosi gigantyczne koszty w związku z opóźnieniami w budowie samolotów. Tym razem chodzi o model A400M, przeznaczony dla wojska.
Dostawa pierwszych egzemplarzy nowych airbusów dla francuskiej armii była przewidziana na 2009 r., ale nastąpi dopiero w 2010 r. Europejska grupa European Aeronatic, Defence & Space (EADS) policzyła, że opóźnienia w budowie A400M, spowodowane problemami z konstrukcją silnika, będą ją kosztować między 1,2 mld euro a 1,4 mld euro. Na razie, bo z czasem rachunek może jeszcze wzrosnąć. Analitycy spodziewali się odpisów, ale tylko 900 mln euro. Dlatego akcje EADS spadły o ponad 5 proc., najbardziej od 16 miesięcy.
Kłopoty z produkcją samolotów przez Airbusa, zlokalizowanego w Tuluzie, nie są niczym nowym. Projekt budowy superjumbo A380 opóźnił się o dwa lata, co kosztowało firmę 6,8 mld USD. Natomiast nową wersję A350 trzeba było przeprojektować, bo nie przypadła do gustu liniom lotniczym. Przez to pojawi się na rynku aż o pięć lat później niż konkurencyjna maszyna 787 Boeinga.
Maszynę A400M, będącą odpowiedzią na transportowca C-130 Herkules, produkowanego przez amerykańskiego Lockheeda, zamówiły m.in. armie Francji, Niemiec, Hiszpanii i Belgii, w łącznej liczbie 180 egzemplarzy. Podpisany cztery lata temu kontrakt opiewał na 20 mld euro. Potem po maszyny zgłosiły się jeszcze rządy Malezji i RPA.
A400M ma zabierać na pokład na przykład 116 spadochroniarzy lub dwa helikoptery lub lekki czołg.