Rozpoczynający się tydzień zaaplikuje nam kolejny zastrzyk informacji dotyczących sytuacji makroekonomicznej Polski i Stanów Zjednoczonych. Sytuacja naszego wydaje się w tej chwili bardziej komfortowa. Wprawdzie groźba zwiększonej inflacji jest całkiem realna, ale mimo wszystko wzrost gospodarczy jest utrzymywany na przyzwoitym poziomie. Na tyle, by władze monetarne bez przeszkód mogły podjąć decyzję podnoszącą cenę pieniądza. Przy ocenie, na ile jest ona zasadna i prognozie, czy czekają nas kolejne, pomogą nam publikowane w tym tygodniu dane o inflacji i dynamice wynagrodzeń.
Niebezpieczeństwo na mniej niż 50 proc.
Tak czy inaczej, sprawa wydaje się, na ile tak można stwierdzić w przypadku dynamicznego systemu, klarowna. Inaczej wygląda to w przypadku gospodarki USA. Tu niewiadomych jest więcej. Od jakiegoś czasu mamy do czynienia z balansem między wzrostem, a recesją. Zdaniem byłego szefa Fed, Alana Greenspana, ryzyko pojawienia się tejże to "mniej niż 50 proc."
Prognozy prognozami, ale jak przedstawiają się fakty? W ubiegłym tygodniu pojawiły się dane dotyczące wielkości deficytu bilansu handlowego. Okazał się on mniejszy niż oczekiwano. To dobra wiadomość, choć trzeba pamiętać, że dane te dotyczą września, a więc ostatniego miesiąca III kw. Dzięki mniejszej nierównowadze w handlu zagranicznym dynamika PKB już niemal z pewnością zostanie zrewidowana wyżej i przekroczy 4 proc. To także dobra wiadomość. Problem w tym, że rynki w tej chwili martwią się teraźniejszością i przyszłością. Perspektywy nie są niestety dobre. Obecnie oczekuje się, że dynamika PKB w IV kw. nie będzie nawet w połowie tak duża, jak w kwartale poprzednim. Mówi się o wzroście o 1,5 proc., ale i pojawiają się niższe oczekiwania. Spadają prognozy dotyczące I kw. 2008 roku. Ocenia się, że dynamika wzrostu gospodarczego nie przekroczy 2 proc., a są i takie opinie, że będzie nawet jeszcze niższa niż w IV kw. br.
Diabeł tkwi w konsumpcji