Nie będzie pewnie wielkim błędem, jeśli założymy, że przedwczorajszy wzrost w końcówce sesji wzbudził nadzieję znacznej liczby posiadaczy długich pozycji.
Nadzieję, która jest chyba jedynym czynnikiem, który w tej chwili trzyma graczy przy tych długich pozycjach. Przebieg notowań w ostatnich tygodniach raczej do gry na wzrost cen nie zachęca. Wspomniani wyżej chętni do gry na wzrost cen musieli się rozczarować, gdyż końcówka wtorkowej sesji nie była jeszcze początkiem tego, czego byki oczekują. Rynek nie wraca do wzrostów. Można powiedzieć, że tym razem przeszkodziła słabość rynków azjatyckich, ale to tylko pokrętne tłumaczenie. Owszem, spadek w Azji mógł mieć (i miał) wpływ na poziom notowań na początku sesji, ale wszyscy dobrze wiemy, że jak rynek ma ochotę iść w którąś stronę, to po prostu idzie, a chwilowe wahnięcie cen na początku dnia szybko jest niwelowane. Wczoraj do takiej niwelacji nie doszło. Zaczęliśmy notowania na minusach i na minusach je zakończyliśmy. Brak poważniejszych zmian wycen akcji to już norma w tym tygodniu. Jutro zapewne pod tym względem nie będzie lepiej. Mowa tu cały czas o spółkach z pierwszej dwudziestki.
Sytuacja w segmencie spółek średnich i małych jest diametralnie różna. Tam trwa regularna
przecena. Warto o niej pamiętać,
gdy rozpatrujemy możliwość zwyżki WIG20. Ameryka będzie świętować, a to zwykle nie sprzyja aktywności. Zwykle nie sprzyja, ale nie znaczy to, że mamy w ogóle zbagatelizować cały dzień.