W czasie ostatniej fali hossy trwającej do czerwca akcje banków mogły uchodzić za "nudne" - obiektem pożądania inwestorów były przede wszystkim walory małych i średnich spółek. Czasy się jednak zmieniły. Wraz z nastaniem gwałtownej fali wyprzedaży "misiów" to właśnie papiery banków okazują się w miarę stabilną i bezpieczną inwestycją.
Obliczany przez nas indeks Banki nie zdołał oprzeć się co prawda przecenie panującej na całej giełdzie (od czerwcowego szczytu stracił ok. 10 proc.), ale jego sytuacja z punktu widzenia analizy technicznej jest daleka od dramatu. Przede wszystkim, dopóki indeks znajduje się ponad sierpniowym dołkiem, nie może być mowy o średnioterminowym trendzie spadkowym.
Ryzyko podwójnego szczytu
Gdyby ten poziom wsparcia został przebity, byłoby to równoznaczne z ukształtowaniem się formacji podwójnego szczytu. To byłby wyjątkowo negatywny sygnał, zapowiadający spadek indeksu branżowego do poziomu z początku roku. Nie ma jednak co uprzedzać wydarzeń. Dopóki sierpniowy dołek jest niezagrożony, pesymistyczny scenariusz jest mniej prawdopodobny niż utrzymanie się indeksu w trendzie bocznym.
Sytuacja techniczna - zagrożenie przełamaniem wsparcia, a jednocześnie pozostawanie w trendzie bocznym - to potwierdzenie dylematów, na jakie inwestorzy mogą natrafić, analizując sytuację fundamentalną i "okołorynkową" tego sektora. Jednym z czynników, które chronią notowania banków przed gwałtownymi spadkami, jest świetna kondycja finansowa tej branży.